Muzułmańscy przywódcy religijni oficjalnie krytykują terroryzm, namawiają do przestrzegania zachodnioeuropejskiego prawa oraz do integrowania się z mieszkańcami Zachodu. Lecz na prywatnych spotkaniach rzeczywiste intencje radykałów wyłażą na wierzch jak dżdżownice po deszczu, a ekstremizm ukazuje prawdziwe ? mordercze ? oblicze.
Nie tak dawno reporter telewizji RAI, z pochodzenia Arab, zarejestrował ukrytą kamerą prywatny wykład imama turyńskiego meczetu. Nie integrujcie się z ludźmi Zachodu! Z niewiernymi nie można iść na kompromisy, ich się zabija i basta! ? perorował imam. Naszym żonom i córkom też trzeba nieraz przyłożyć, żeby znały mores ? dodawał. Dookoła piętrzyły się stosy ulotek propagandowych al-Kaidy.
Stop islamizacji
Islamizacja Europy, w której radykalne środowiska muzułmańskie otwarcie głoszą, że chcą podbić świat, a na pierwszy ogień pójdzie Europa, w której już dziś islam jest drugą religią, staje się faktem i tę niepokojącą oczywistość uznaje coraz liczniejsza grupa mieszkańców Starego Kontynentu. Dociera doń, że wznoszone powszechnie meczety oraz jeszcze powszechniejsze ?domy modlitwy? stają się nie tyle ośrodkami religijnymi, co centrami politycznymi, z których idee islamu propagowane są coraz skuteczniej, zagłuszając powszechne, choć przecież fałszywe przekonanie o nadrzędności wartości laickich.
Stąd, w szóstą rocznicę zamachów na Nowy Jork i Waszyngton, w Brukseli odbył się wiec ? jego uczestnicy protestowali przeciwko rosnącym wpływom społeczności muzułmańskiej pod hasłem ?Stop islamizacji Europy?.
Niestety, burmistrz Brukseli Freddy Thielemans zakazał demonstracji. Uczynił to pod pretekstem, że mogłaby ona przerodzić się w starcia z islamskimi imigrantami, zapowiadającymi kontrmanifestację: wiec rozbiły oddziały specjalne policji, zatrzymano ponad 150 osób.
Warto przy tej okazji zauważyć, że progresywny charakter politycznej poprawności w jej zakazowo-nakazowych formach to czysty totalitaryzm w masce demokracji. To hochsztaplerka, lecz niezwykle skuteczna: tym sposobem, gloryfikując ?wolność?, ludzi wyznających wolność zakuwa się w łańcuchy, także łańcuchy mentalne. Pod pretekstem walki o tolerancję, dialog i poszanowanie odmienności, Bruksela narzuca Europejczykom laicyzm oraz moralny relatywizm. To budzi oczywisty sprzeciw, albowiem nie przystoi uzurpowanie sobie roli sprzecznej z zasadami demokratycznego państwa prawa. Tym bardziej gdy co rusz powołuje się właśnie na owe zasady.
Daleko od standardów
Tymczasem ludzie, tacy jak burmistrz Thielemans (zadowolony zarówno ze swojej decyzji, jak i z działań policji, choć zdrowy rozsądek podpowiada, że tylko dureń mógłby cieszyć się ze swojego szaleństwa), czują się zobligowani walczyć o wolność, demokrację i ?wartości? ogólnoludzkie? dopóty, dopóki dyskusji, debat i sporów nie zastąpi obezwładniająca umysły i serca cisza, oznaczająca wymuszoną zgodę na jedyną wersję rzeczywistości, od lat dekretowaną ludziom przez bandę politpoprawnych idiotów.
Jak to się dzieje, że odmawia się ludziom prawa do obrony kulturowych i moralnych pryncypiów? Czy w Europie obowiązuje jeszcze wolność słowa? Czy Europejczycy maja prawo do głoszenia i swobodnego demonstrowania własnych poglądów? Co z wolnością zgromadzeń?
Przy okazji refleksji poświęconych brukselskiemu wiecowi proszę spróbować odpowiedzieć również na inne pytania, choćby na takie: czy Wietnamczycy mieszkający w Warszawie terroryzują stolicę Polski? Czy Hindusi wysadzają się w powietrze w londyńskim metrze? No to może Meksykanie ucinają głowy Amerykanom? Lub Polacy puszczają z dymem przedmieścia Paryża? Nie? Problem nie tkwi zatem w imigrantach. Problemem są muzułmanie. Problemem jest islam, gardzący Europejczykiem odrzucającym Boga.
W moim przekonaniu aktualia można opisać następująco: oto ?neutralny światopoglądowo?, nawykły do kompromisów ?biały człowiek?, zapatrzony w demokrację oraz prawa człowieka, staje oko w oko z reprezentantem obcej kultury i słyszy: ?Demokracja? Tak. Tolerancja? Owszem. Równouprawnienie? Zgoda. Prawa człowieka? Czemu nie. Ale my jeńców nie bierzemy?.
(?)
Krzysztof Ligęza