Nowe wybory jak miecz Damoklesa wiszą nad naszą klasą polityczną, a Jarosław Kaczyński, niczym najnowsze wcielenie Dionizosa Starszego, straszy nimi zarówno swoich przyjaciół, jak i wrogów, sprawiając przy tym wrażenie, jakby od niego tylko zależało, kiedy to końskie włosie zostanie zerwane. Jego Wielki Brat, dla odmiany, grozi nam otwarciem wszystkich teczek, ale spełnienie tej potwornej groźby wydaje się jeszcze mniej prawdopodobne niż rozwiązanie Sejmu. I to pomimo groźnych odgłosów dobiegających z Trybunału Konstytucyjnego, gdzie - niezależnie do lustracji - zaczynają wypływać jakieś teczki, których wcześniej nikt nie mógł znaleźć. Tym niemniej, częstotliwość potrząsania mieczem wyborczym powinna nas skłonić to pogłębionej refleksji nad tym, co też w temacie wyborów ma do zaproponowania Brat Wielkiego Brata. A właśnie niedawno, w wywiadzie pod pompatycznym tytułem Historia rusza z miejsca, powiedział Katarzynie Hejke (www.gazetapolska.pl):