Pomiędzy Kościołem a państwem zawsze istniały napięcia. Tyle tylko, że były one czasem marginalne, a czasem dochodziło do sytuacji ekstremalnych. Współcześnie te ostatnie zaistniały w czasach stalinowskich, a ich apogeum przypadło na okres aresztowania prymasa Stefana Wyszyńskiego. Później było nie tyle lepiej, lecz inaczej. Nie mordowano księży jawnie, lecz skrycie. Wytaczano procesy nie za szpiegostwo, jak dawniej, lecz za szkalowanie państwa. Powstanie "Solidarności" miało ten dysonans zlikwidować. Takie były zamiary i deklaracje. Po 1989 roku wydawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie we wzajemnych dobrych relacjach służących Kościołowi i państwu. Ostatnie jednak wydarzenia wskazują na poważne odstępstwa od tych, kiedyś głoszonych zasad.
Wychodząca od 2001 roku |