Czytelnicy sięgający po ten numer zapewne znać już będą wyniki wyborów prezydenckich w Polsce, dzięki czemu będą mogli odpowiedzieć sobie na jedno z dwóch pytań: Co dla Polski oznacza prezydentura Komorowskiego? Co dla Polski oznacza prezydentura Kaczyńskiego? Jednak, nawet nie znając wyniku wyborów, można zadać bardziej ogólne pytanie: czy prezydentura któregokolwiek z dwóch głównych kandydatów może doprowadzić do tego, że podstawowe kłopoty, z jakimi borykają się obywatele III RP oraz samo państwo, zostaną rozwiązane czy choćby poprawnie zdiagnozowane? A problemy te są elementarne: w przypadku obywateli chodzi o nadmierne obciążenia podatkowe w różnej postaci, niemiłosiernie skomplikowane i rozrośnięte przepisy, coraz większą ingerencję państwa w życie prywatne, a przede wszystkim brak wolności, nie tylko ekonomicznej, ale również tej dotyczącej tak elementarnych rzeczy, jak ochrona zdrowia czy edukacja. Jeśli zaś chodzi o państwo, wystarczy wskazać tu gigantyczny dług publiczny, rozrośnięty i szalenie kosztowny aparat biurokratyczny, postępującą oligarchizację, a przede wszystkim utratę suwerenności państwowej. Czy walczący ze sobą kandydaci byliby w stanie to zmienić? Odpowiedź, niestety, brzmi: nie. Dlaczego nie? Albowiem z ich punktu widzenia większość z tych spraw w ogóle nie wymaga zmiany. I trudno ich za to winić, gdyż spoglądają oni z punktu widzenia interesów demokratycznej klasy politycznej, a ta ma w zasadzie jeden cel: utrzymać się przy władzy. Oczywiście można oczekiwać jakichś kosmetycznych zmian, a tym bardziej głośnych deklaracji, jednak w gruncie jest niemal pewne, że niezależnie od wyniku wyborów, kurs, który wzięła Polska w 1989 roku ? a który zaplanowano już wcześniej ? będzie w podstawowych zarysach kontynuowany. Hałaśliwa dyskusja dotycząca służby zdrowia, której efektem była powszechna deklaracja wszystkich ważnych sił politycznych w kraju, że absolutnie nie zgadzają się na przekazanie kwestii dbania o swoje zdrowie w ręce obywateli, pozwala domniemywać, że i w innych kwestiach panuje niczym nie zmącony konsensus. Zresztą, realistycznie rzecz oceniając, nawet gdyby któryś z kandydatów miał rzeczywiste chęci zmian, to i tak nie byłby w stanie tego zrobić ? z bardzo prostego powodu. Polska, za zgodą obu skonfliktowanych dziś sił politycznych, od 12 listopada ubiegłego roku stała się częścią europejskiego supermocarstwa, które, choć dotknięte kryzysem, wciąż ma siłę egzekwować posłuszeństwo do swoich prowincji. I dlatego też wszelkie zapewnienia o zmianach są patykiem na wodzie pisane: nie będzie zmian, choćby nasi politycy bardzo ich chcieli ? a że nie chcą, to ostatecznie zamyka problem i pozwala nam przestać czepiać się naiwnych nadziei. Wtakiej sytuacji jedyne, co pozostaje, to nieco lepiej przyjrzeć się nowemu lepszemu światu, w którym upływa nasze życie, a zwłaszcza jego projektantom. Jedno wielkie państwo europejskie nie jest bowiem wymysłem nowym, lecz raczej współczesnym sposobem urzeczywistniania starej idei rządu światowego czy też nowego, globalnego porządku. A że pomysły takie nie zrodziły się w głowach Lenina, Hitlera czy Stalina, lecz w umysłach poczciwych starszych panów w fartuszkach, odprawiających od wieków w ukryciu dziwaczne misteria z kielnią i cyrklem, dlatego też proponujemy odetchnąć od skali lokalnej i przyjrzeć się temu, jak traktuje się rzeczywistość w skali globalnej. A nikt tego nie umie robić lepiej, niż sekretni bracia ? masoni.
Literatura na temat masonerii i tajnych stowarzyszeń jest ogromna. Można podejrzewać, że nawet gdyby stowarzyszenia te w ogóle nie istniały, z samych książek o nich dałoby się zbudować alternatywną historię świata wraz z odpowiednią mitologią, religią i etyką. Przy czym oprócz tradycyjnych książek masonerią i sekretnymi bractwami zajmuje się tysiące witryn internetowych, na bieżąco śledząc posunięcia dyskretnych władców.
Słowa te kierujemy do wszystkich organizacji, ludzi, stowarzyszeń uważających się za prawicowe, tradycjonalistyczne etc.
Historia, będąca zawsze narzędziem uprawiania polityki, staje się i dzisiaj obiektem wielu manipulacji.
Szwedzki Związek Socjaldemokratycznych Kobiet domaga się likwidacji szkół wyznaniowych. Na początek chcą cofnąć dotacje państwowe przekazywane tym placówkom. "Nie możemy pozwalać na pranie dziecięcych mózgów" oznajmiła Nalin Pekgul, przywódczyni organizacji. "Potrzeba nam więcej zrozumienia, a nie eskalacji antagonizmów. Jeżeli socjaldemokratom uda się wygrać wrześniowe wybory do parlamentu, to zgodnie z wyborczymi obietnicami będą forsować taki zakaz" dodała. Pomysł został poparty przez Ogólnokrajowy Związek Nauczycielstwa w Szwecji. "Obawiam się, że szkoły religijne tylko powiększają segregację rasową. Dzieci, które do nich chodzą, nie mają szans na spotkanie się i wymianę poglądów ze swoimi rówieśnikami reprezentującymi inne kultury i grupy etniczne" twierdzi Metta Fjelkner, przewodnicząca związkowi.
Histeryczne reakcje światu islamu na wystąpienie Benedykta XVI w Ratyzbonie po raz kolejny pokazały dobitnie, ile warte są relacje obecnego "dialogu międzyreligijnego".
Najnowszy film reżyser Raya Lorigi poświęcony życiu św. Teresy z Avili został potępiony przez Kościół katolicki. Głównym powodem oburzenia jest fakt, że twórcy filmu zamierzają ukazać także życie seksualne świętej. Żyjąca w XVI wieku hiszpańska zakonnica i mistyczka uważana jest za dziewicę.
Czas wspomnień... Tych bliższych i tych odleglejszych. Obrzydliwych i pięknych. Uciekamy od jednych, nie mamy czasu na drugie. Jedne i drugie są jednak częścią nas samych.
My, niżej podpisani zwracamy się z apelem w obronie dobrego imienia ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Romana Miller
DWIE DROGI KSZTAŁCENIA CHARAKTERU
Wychodząca od 2001 roku |