Serial ten, obok wątku gangstersko-kryminalnego ma też ciekawy wątek towarzyski (kto z kim jest na "ty" i w jakich okolicznościach się spoufalił); dzięki temu wątkowi mogliśmy, na przykład, dowiedzieć się, że pani prezes Rapaczyńska przeszła na "ty" z p. Millerem, kiedy to pewnego dnia, bez uprzedzenią, odwiedził ją w domu Adam Michnik w towarzystwie premiera z małżonką; premier zaraz zaproponował przejście na "ty" i propozycja równie szybko została przyjęta. Premier to ma klawe życie ? żadna nawet lady nie oprze się jego szybkim propozycjom! Tak czy siak, dobrze jest wiedzieć, że na "ty" jest Adam z Leszkiem, Leszek z Lwem, Lew z Wandą, Wanda z Leszkiem, a Leszek z Adamem: pokaż mi, z kim jesteś już na "ty", powiem ci mniej więcej, z kim na "ty" nie jesteś... Mówiąc poważnie, dwa inne wątki na tle tej afery wydają mi się może nie tyle bardziej interesujące, co bardziej brzemienne w skutki.
Wątek polityczny
Spójrzmy wstecz, boć polityka to proces, a nie incydent.
Kiedy rozpadła się Unia Wolności, upadła tym samym definitywnie koncepcja polityczna możliwej koalicji rządzącej SLD-UW. Jak pamiętamy, pojawiła się już wkrótce koncepcja zbudowania przez prezydenta Kwaśniewskiego "partii centrowej". Jądrem jej byłaby Unia Wolności, wokół której zgromadziłyby się większe czy mniejsze "fragmenty" Platformy Obywatelskiej, ludzie powyciągani z "reformatorskiego" skrzydła SLD, zapewne proeuropejski PiS, być może Unia Pracy, może jeszcze inny polityczny żywioł "drobniejszego płazu", jak pisał poeta. Jednak z powodów, w które wchodzić tu akurat nie miejsce, i ta koncepcja została zarzucona, a przynajmniej odłożona na czas bliżej nieokreślony. Być może ? na czas po referendum, gdyby okazało się korzystne dla eurpejsów. Wydaje się, że wówczas jednak zrodziła się w Unii Wolności jeszcze inna koncepcja, wynikająca o tyle z niecierpliwości, co z politycznej kalkulacji: koncepcja, by najpierw ocieplić stosunki z Millerem i jego frakcją, a następnie wpasować część środowiska UW w ten właśnie krąg władzy. Mogła to być atrakcyjna propozycja dla Millera, zważywszy nie tylko na toczące się negocjacje z UE, ale i na możliwe pożytki w przyszłości, zwłaszcza w kontaktach międzynarodowych. Takie zbliżenie musiało jednak, co zupełnie naturalne, obudzić zaniepokojenie Millerowskiego zaplecza. Rzecz w tym, że wchodząc w bliższy układ z SLD, Unia Wolności dysponowałaby potężnym koncernem medialnym, w postaci "Agory", podczas gdy stronie SLD-owskiej pozostawałaby jedynie telewizja publiczna, owszem, silne narzędzie propagandowego oddziaływania, ale tylko póty, póki jest się u władzy. Innymi słowy mówiąc: gdyby czerwona i różowa lewica zjednoczyły się ponownie ? różowa dysponowałaby własnym silnym instrumentem propagandowym w postaci "Agory" (zwłaszcza gdyby dokupiła jeszcze jakąś sieć telewizyjną) ? podczas gdy czerwona lewica dysponowałaby prywatną "Trybuną"... Póki SLD jest przy władzy, władanie publiczną TV rekompensuje tę dysproporcję; gdyby jednak (np. wskutek przegranego referendum) władza wymknęła się na czas jakiś SLD-owskiej lewicy ? pozostałaby propagandowo bezsilna wobec swego "różowego" sojusznika.
Jeśli mnie to przychodzi do głowy, jakże by myślano o tym w SLD... Sądzić więc wypada, że potrzeba zbudowania w oparciu o dzierżoną jeszcze władzę silnego imperium medialnego na przyszłość ? niezależnego od aktualnych rządów ? jest jednym z kluczowych zadań partyjnych strategów i liderów SLD. Jeśli ponowny alians "Natolina" i "Puław" ("Smolnej" i "Ordynackiej" z UW u boku) jest ciągle jeszcze w polu widzenia lewicy, jej natolińska spadkobierczyni nie może dopuścić do sytuacji, by strona postpuławska miała propagandową przewagę. Ten właśnie postulat streszczał Lew, mówiąc do Adama: "Nie tak, że ty będziesz w pierwszym czy w drugim szeregu, ale będziesz przypier... z trzeciej linii".
Mniejsza o to, czy Lwa ktoś wysłał, i kto: ważne jest, jak przebiega linia sporu między SLD a UW. obecnie. Jest to przede wszystkim spór o to, czy propagandowy (więc i polityczny) ton w przyszłej ewentualnej koalicji SLD i UW (obojętnie: UW obudowanej innymi partyjkami w kształt nowej "formacji centrowej", czy też UW wbudowanej ponownie w SLD) nadawać będzie "nowy Natolin", czy "nowe Puławy". Patrząc z takiej perspektywy ? dla UW ważne jest nie tylko, by mieć telewizyjne przedłużenie "Gazety Wyborczej", ale i to, by maksymalnie ograniczyć na przyszłość propagandowe możliwości SLD, "autonomiczne" wobec środowiska UW (nawet, gdyby miała ona ponownie rozpłynąć się w SLD). A i SLD nie może dopuścić, by "Agora" urosła w siłę, zanim SLD nie zbuduje sobie "czegoś własnego na boku", dorównującego przynajmniej koncernowi "Agory". Mimo więc korzystnej dla nadawców prywatnych "autopoprawki rządu" w sprawie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji ? "Agora" nie mogła się na nią zgodzić, gdyż nadal kryła w sobie możliwość prywatyzacji programu II TVP. Tę możliwość ustanawiał wprowadzony zaiste "niewidzialną ręką" (lecz nie rynku...) prawie równie niewidzialny przepis (gdyż nawet nie wymieniający wprost żadnego z programów TVP). Tymczasem mec. Nina Sokołowska, dyrektorka departamentu prawnego KRRiTV zarzuciła wprost Juliuszowi Braunowi, przewodniczącemu KRRiTV, że o tym "zadecydował osobiście i nie ma żadnego powodu snuć przypuszczenia, że stało się to mimowolnie lub przez pomyłkę".
Mielibyśmy więc do czynienia z taką oto sytuacją: pod koniec lipca ub. roku rząd, uwzględniając obiekcje "Agory"(i nadawców prywatnych), zgodził się na pewien kompromis, który prywatni nadawcy, w tym "Agora", zaakceptowali. Jednak dopiero po pewnym czasie rozszyfrowano ów zakamuflowany niebywale sprytnie zapis, umożliwiający prywatyzację programu II. Innym nadawcom prywatnym jest on w zasadzie obojętny, nawet przy założeniu, że dzięki pomocy rządu kanał II dostanie się w ręce związanych z SLD właścicieli ? będą bowiem oni podporządkowani już prawom rynku. Nie jest to, oczywiście, obojętne "Agorze"! Chodzi przecież o to, kto ma na lewicy sprawować propagandowy "rząd dusz". Zmierzam do stwierdzenia: "sprawa Rywina" uschnie, ale ten problem pozostanie na lewicy, co najwyżej odłożony na czas jakiś, ale tym bardziej nabrzmiewający. Jest to bowiem silny refleks poważniejszego problemu: czy w przyszłości lewicą polską rządzić ma środowisko UW, czy środowisko Millera, bez względu na to, jak sobie zdefiniujemy te dwa środowiska...