Związkowcy domagają się, by działalność górnika-związkowca liczyła się do emerytury jak praca pod ziemią. Tymczasem przywileje te, kosztujące państwo kilkaset tysięcy złotych rocznie, nie mają żadnego uzasadnienia. Przecież nie pracują oni pod ziemią, w szczególnie niebezpiecznych warunkach. Skandalem w ogóle jest fakt, że Sejm zajmuje się problemem 200-300 osób. Parlament powinien uchwalać prawa na bardzo ogólnym poziomie, a nie szczegółowe, dotyczące kilkuset osób. To jest kpina z systemu prawnego. W ten sposób przyznaje się przywileje coraz to nowym grupom zawodowym i lobbingowym, nie zważając na coraz wyższe koszty po stronie coraz bardziej ciemiężonych podatników. Tu kilkaset tysięcy, tam parę milionów, gdzie indziej pół miliarda i okazuje się, że wychodzi z tego więcej niż cała dziura budżetowa. Tymczasem, jak wiadomo, im więcej uchwala się ustaw, tym mniej są one trwałe, prowadząc do ciągle zmieniającej się dżungli prawnej, która dezorientuje ludzi i…