Uważam się za katolika wierzącego i praktykującego, przynajmniej w kanonicznym sensie. Oczywiste jest zatem, że oficjalne dokumenty wydawane przez Kościół i jego hierarchów dotyczą mnie w sposób istotny. Podporządkowanie się Nauce Kościoła lub brak takiego podporządkowania, w moim przekonaniu przesądza o tym, czy jestem częścią wspólnoty Kościoła katolickiego, czy też stawiam się poza nią. To było i jest dla mnie zawsze jasne i nie podlegające dyskusji. I dlatego ostatni dekret Metropolity Lubelskiego zakazujący Klubowi Inteligencji Katolickiej w Lublinie używania w swojej nazwie określenia "katolicki" wprowadził mnie, a myślę, że nie tylko mnie, w stan co najmniej lekkiego moralnego zamętu. I nieważny był tu spór o to, czy Metropolita, jako urząd kościelny ma prawo coś zakazywać świeckiemu stowarzyszeniu, czy też nie. Znacznie ważniejsze było dla mnie uzasadnienie tego dekretu.
Wychodząca od 2001 roku |