? Co to za jeden? ? rzucił pytanie świadek zdarzenia do swego towarzysza. Ten, przyglądając się zmrużonymi oczami chudej sylwetce pogromcy dorożkarza, odparł po chwili namysłu: ? To dawny uczeń Szkoły Rysunkowej a obecnie student Akademii w Petersburgu, niejaki Niewiadomski.
Takie były początki politycznego zaangażowania przyszłego ?królobójcy?. Gdyby nie ów polityczny mord, który wstrząsnął Polską, Eligiusz Niewiadomski stałby się pełnoprawnym członkiem tzw. pokolenia niepokornych, które wywalczyło niepodległość. Kim był morderca pierwszego prezydenta Odrodzonej Rzeczypospolitej? Malarzem, historykiem sztuki, krytykiem, pedagogiem, wykładowcą wielu uczelni wreszcie publicystą i autorem cenionych książek o malarstwie. Jego zaangażowanie polityczne wynikało z tradycji rodzinnych. Jako syn powstańca styczniowego, nie mógł być obojętny na sprawę polską. Najpierw działał w tajnych kółkach uczniowskich, w Petersburgu był prezesem organizacji polskich studentów. Od 1897 r. należał do Ligii Narodowej, z członkostwa której zrezygnował jednak podczas rewolucji 1905 r. Wówczas chciał, aby narodowcy zorganizowali antyrosyjską akcję dywersyjną w Królestwie Polskim. Do piłsudczyków się jednak nie zbliżył, a po wybuchu I wojny światowej odrzucał możliwość współpracy z obozem Komendanta. Nawiązał ją jednak w 1920 r., podczas wojny z bolszewikami. Służył w II Oddziale Sztabu Głównego. Po demobilizacji wrócił na urzędniczą posadę w Ministerstwie Kultury i Sztuki.
Ofiarą Niewiadomskiego stała się również nietuzinkowa osoba. Gabriel Narutowicz, szlachcic ze Żmudzi, podobnie jak jego kat, był potomkiem powstańca styczniowego. Inżynier, konstruktor, budowniczy hydroelektrowni w kilku miejscach Europy Zachodniej, profesor na Politechnice w Zurychu, po powrocie do kraju w 1919 r. minister robót publicznych oraz szef MSZ. W grudniu 1922 r. wybrany przez Zgromadzenie Narodowe pierwszym Prezydentem Odrodzonej Rzeczypospolitej.
(...)