Od początków swego istnienia Służba Bezpieczeństwa PRL obejmowała swą działalnością także emigrację. Od początku uznawała rozbicie, dezintegrację, a przynajmniej osłabienie emigracji i kompromitowanie jej władz - za swe szczególne zadanie. Po to, by pozbawić emigrację wpływu na kraj, podważyć jej rolę w polityce polskiego przetrwania, a także, by ją rozbroić i unicestwić w oczach Zachodu. Trzeba przyznać, że w wielu wypadkach to się udawało, a UB, później SB, miała ściśle opracowaną i skuteczną strategię walki całego systemu komunistycznego z ZSRR na czele przeciw Zachodowi. Dopiero teraz, dzięki wydobywanym wciąż nowym dokumentom i opracowaniom historyków -; trzeba zaznaczyć, że historyków młodszych pokoleń - poznajemy coraz lepiej tajniki działania systemu komunistycznego i rozmiary jego dogłębnego, niszczącego działania.
Znana mniej więcej jest sprawa "rozpracowania" kolejnych władz ostatniego konspiracyjnego ugrupowania "Wolność i Niezawisłość", które zostały zinfiltrowane przez agenturę UB także na emigracji, co doprowadziło do jej likwidacji i licznych aresztowań. Mniej znana jest połączona z tym sprawa "Bergu", akcji rozpracowania organizacji emigracyjnych, związków z wywiadem amerykańskim, łączności i przerzutów do kraju na początku lat 50. Jan Nowak Jeziorański wspominał o tej sprawie krótko przed śmiercią:
Przez dwa lata odbiorcą dość znacznych funduszy z kasy CIA, sprzętu radiowego, szyfrów, depesz, raportów i instrukcji był kontrwywiad bezpieki. Amerykanie zaś byli karmieni reportażami i ocenami fabrykowanymi przez przeciwnika. W grudniu 1952 roku komuniści postanowili zakończyć tę zabawę publiczną CIA i emigracji. Dwaj agenci polskiego kontrwywiadu występujący w roli przywódców WiN-u zgłosili się "dobrowolnie" do władz, wydając siebie, swoich podkomendnych, zasoby pieniężne, tajemnice organizacyjne i podając wszystko do publicznej wiadomości. Była to słynna "afera Bergu".
Jak podaje historyk Stanisław Cenckiewicz w swej książce "W oczach bezpieki", opartej na najnowszych poszukiwaniach archiwalnych, tymi agentami byli Paweł Choma i Wanda Weber (prawdziwe nazwiska: Jan Ostaszewski i Wanda Macińska). Na skutek ujawnienia całej sieci kontaktów tylko na przełomie stycznia i lutego 1953 roku aresztowano 200 osób, a wiele z nich straciło życie. "Afera Bergu" skutecznie rozbiła także środowiska emigracyjne w Londynie, przekreślając różne próby integracyjne, podejmowane przez przywódców emigracyjnych.
Tzw. walenrodyzm
Zasadą działania służb specjalnych PRL była inwigilacja środowisk emigracyjnych, zdobywanie w nich wpływów i bezwzględne często represje wobec repatriantów i tych, którzy powrócili do kraju pod namową bezpieki. Najlepiej tę strategię oddaje znana sprawa TUN, generała Tatara i pułkowników Utnika i Nowickiego, którzy powrócili do kraju podczas pierwszej fali repatriacji, wcześniej już skłonni do współpracy, jako wojskowi, z władzami krajowymi. Zostali aresztowani w 1949 roku razem z grupą 130 oficerów, głównie repatriantów, pod zarzutem spisku w armii. Po brutalnym śledztwie generał Tatar załamał się i potwierdził udział w rzekomym spisku. Wkrótce nastąpiły kolejne fale aresztowań wśród reemigrantów, wyroki śmierci i długoletnie więzienia, tzw. procesy odpryskowe TUN ? generałów Kuropieski i Mossora oraz całej grupy "woldenberczyków", oficerów internowanych w czasie wojny w obozie w Woldenbergu, którzy mieli zresztą raczej lewicowe poglądy i nie byli nastawieni wrogo do nowego ustroju. Oskarżeni byli wszyscy o spisek w wojsku i próbę obalenia ustroju. Jak podawano w charakterystycznym dokumencie MBP, Ta forma pracy wywrotowej jest niewątpliwie odpowiednikiem tzw. walenrodyzmu, jednej z koncepcji walki ośrodków emigracyjnych, i była wyraźnie zalecana (...) jako jedna z form walki przeciw władzy ludowej.
Tak po Katyniu i wojennym zwycięstwie dokończano dzieła zniszczenia polskich sił zbrojnych.
Mimo, a raczej pod wpływem chwilowego niepowodzenia władz PRL, jakim była ucieczka na Zachód Józefa Światły w 1953 roku i ujawnienia tajemnic bezpieki, służby komunistyczne nasiliły swe akcje, zmieniając tylko metody destrukcji emigracji, nie zmieniając jednak całej wobec niej strategii. Przeciwnie, została ona udoskonalona, stała się bardziej elastyczna, zróżnicowana, wielokierunkowa i na inny sposób podstępna. Dobrze oddaje tę zmianę nieco późniejsza, z 1956 roku instrukcja wiceministra MSZ Mariana Naszkowskiego do urzędów dyplomatycznych i konsularnych, napisana zresztą w charakterystycznym języku systemu komunistycznego: Naszym celem jest zlikwidowanie emigracji politycznej jako zjawiska. (...) chcemy rozbić wrogie skupiska polityczne i zapobiec wykorzystywaniu emigracji powrześniowej przez dywersyjne i szpiegowskie ośrodki dyspozycyjne. Chcemy opróżnić ten rezerwuar, który imperialiści wykorzystują przeciw naszemu obozowi.
Tę strategię zakamuflowano jednak zupełnie przeciwnymi w wymowie, mylącymi metodami działania. Oto głównym celem władz komunistycznych stało się nagle zjednanie przynajmniej części emigracji, nawiązanie dobrych kontaktów z Polonią, zachęta do odwiedzin i powrotów do kraju, wszystko po to, by poróżnić i skonfliktować środowiska emigracyjne. Służyły temu celowi nowe "pozytywne" inicjatywy, specjalnie powołane instytucje, Towarzystwo "Polonia", rozgłośnia radiowa "Kraj", skierowane propagandowo na emigrację, a programowane i kontrolowane przez Urząd Bezpieczeństwa, choć niepodlegające oficjalnym instytucjom PRL.
(...)
Marek Klecel