W Koncepcji merytorycznego kształtu Centrum Przeciw Wypędzeniom jego projektodawcy stwierdzają, że deportacje i przesiedlenia dotknęły w XX w. od 50 do 80 milionów ludzi. Argumentem o "uniwersalności" projektowanej instytucji ma zapewne być stwierdzenie: duża część narodów europejskich cierpiała z powodu tej przemocy: Bułgarzy, Finowie, Estończycy, Niemcy, Grecy, Włosi, narody kaukaskie, Tatarzy krymscy, Chorwaci, Łotysze, Litwini, Austriacy, Rosjanie, Serbowie, Słoweńcy, Tyrolczycy, Turcy, Ukraińcy i wiele małych, prawie zapomnianych narodów. Można się tylko domyślać, czy dla Eriki Steinbach, jej "naukowców" i "historyków" Polska to naród mały czy też prawie zapomniany. Być może, jedno i drugie. W końcu wielu "wypędzonych" robiło kiedyś wszystko, co w ich mocy, by Polacy stali się narodem jak najmniejszym i o którym jak najszybciej będzie można zapomnieć.
Kolejne, organizowane przez "wypędzonych" ekspozycje nie pozostawiają wątpliwości. Wynika z nich jednoznacznie, że Niemcy są narodem, który w 1945 roku stał się ofiarą zbrodni przeciw ludzkości o bezprecedensowej w historii świata skali. Powstałe parę lat temu muzeum mniejszości niemieckiej do 1945 r. zamieszkującej Słowację, roi się od świadectw sielskiego, rodzinnego życia i wzruszających dokumentów bogactwa kulturalnej aktywności. Zwiedzający tak spreparowaną ekspozycję musi przeżyć wstrząs, dowiadując się, że na tę "krainę łagodności" nagle spadła niczym niezawiniona tragedia wypędzenia. O tym bowiem, jak germańska mniejszość wespół z Hitlerem unicestwiła czechosłowacką państwowość, o "piątej kolumnie", obozach zagłady ? nie ma tu ani słowa. Ściśle według standardu nowej wersji historii XX w., uparcie kreowanej już nie tylko przez "wypędzonych".
W wielu publikacjach, tak jak i na niedawno otwartej berlińskiej wystawie, przywołuje się co prawda doświadczenie innych, np. Ormian prześladowanych przez Turków lub Ukraińców wysiedlanych przez Polaków w ramach Akcji Wisła. Zarazem jednak stanowczo podkreśla się liczby ? prawie zawsze wyssane z palca. Niespecjalnie też sobie ktoś z niemieckich "ekspertów" zawraca głowę takimi subtelnościami, że wysiedlanie Polaków czy Ormian oznaczało często śmierć niewinnych cywilów, a pojęcie "wypędzonych" Niemców obejmuje w sporej części hitlerowskich oprawców, zmuszonych do wycofania się z okupowanych krajów naciskiem przesuwającego się frontu. Córką hitlerowskiego okupanta, "wypędzoną" z eksterminowanej przez Niemców Polski, jest sama przewodnicząca Steinbach. Nie budzi to w RFN zdumienia, gdyż według obowiązującej tam definicji status "wypędzonego" należy się każdemu, komu zdarzyło się przebywać po 1939 r. na terytoriach okupowanych. A w związku z tym, że status ten jest dziedziczny ? także dzieci, wnuki, prawnuki np. obsługi Konzentrationlager Auschwitz-Birkenau mają pełne prawo zapisać się do organizacji pani Steinbach. To nie jest wcale gorzki żart. 61 lat po wojnie zbrodniarze hitlerowscy są na wymarciu, ale wcześniej niejeden z nich zasiadał we władzach "Związku Wypędzonych" ? największej i najszczodrzej subsydiowanej z państwowego budżetu organizacji pozarządowej Niemiec.
Kontekst historyczny, jakim jest rozpętana przez Niemców wojna, wypędzonym w żaden sposób nie przeszkadza. Jeśli jakiś dziejowy kontekst istnieje, to tylko odwołujący się do wcześniejszych, niemieckich cierpień. Na wystawie ujęto to tak: po I wojnie światowej niemieckie mniejszości narodowe na terytoriach, na mocy traktatu wersalskiego przez Niemcy odstąpionych, zostały poddane represjom. Można więc chyba już się zastanawiać, kiedy otwartym tekstem zacznie się głosić, że 1 września 1939 dzielny Wehrmacht wystąpił w obronie uciskanych. Tymczasem o tym, że wypędzenia miały związek z jakimś hitleryzmem czy marksizmem ? na berlińskiej wystawie nie ma ani słowa. Za to mocno akcentuje się inną przyczynę ? antysemityzm. Może dlatego, że przywołując to hasło, nie trzeba już przecież wskazywać, z jakim narodem powinno ono być głównie kojarzone. Dzięki zasługom historyków z obydwu stron Atlantyku od dawna przecież wiadomo, że nie przede wszystkim z niemieckim.
Otwarta latem berlińska wystawa wyróżnia się tym, że mówi nie tylko o niemieckich cierpieniach. Na wielkiej tablicy z napisem Te narody wypędzano alfabetycznie wymieniono 94 nacje, bez żadnych rozróżnień między np. Niemcami czy Żydami. Wspaniałomyślnie ? tym razem wymieniono także nawet Polaków. Sama Erika Steinbach z dumą stwierdziła, że jest to pierwsza w Niemczech wystawa, na której mówi się o wysiedleniach Polaków w czasie II wojny światowej. I tu z szefową BdV wypada się zgodzić ? Niemcy dużo wiedzą o holocauście, ale świadomość krzywd wyrządzonych Polakom ma wśród nich pies z kulawą nogą. Spektakularnym popisem niemieckiej wiedzy historycznej było przybycie w 1994 r. na obchody rocznicy Powstania Warszawskiego prezydenta RFN Romana Herzoga. Poczciwiec ten dopiero w trakcie uroczystości zaczął się orientować, że nie chodzi o żydowskie Powstanie w Getcie, ale o jakieś inne, w którym zabito paręset tysięcy jakichś innych ludzi, a tych, którym udało się ocaleć, wygnano, całe dzielnice wysadzając w powietrze lub puszczając z dymem.
Na planszach berlińskiej wystawy, jak i w wydanym z jej okazji folderze, autorzy zdobyli się na wyartykułowanie przyczyny wypędzeń. Otóż były to: rasizm i nacjonalizm, a także idea państwa narodowego. O tym, że nieszczęścia wynikały z polityki hitlerowskich Niemiec albo sowieckiej Rosji, a tym bardziej ? wojny rozpętanej przez Trzecią Rzeszę ? ani wzmianki. Wielokrotnie powtarza się za to frazes o wspólnej katastrofie. Czyli ? mający na celu unicestwienie narodu polskiego Generalplan Ost jest wspólnym doświadczeniem, czyli tak jakby tym samym, co wysiedlenia postanowione przez przywódców koalicji antyhitlerowskiej w roku 1945. Powrót do domu hitlerowców okupujących Polskę stawia się w tym samym szeregu, co tragedię Zamojszczyzny, Kaszubów, gdynian, ofiar NKWD, UPA, Gross Rosen, Stutthofu, Majdanka. Taka to wizja historii budowana jest dziś w niemieckiej stolicy.
W Berlinie można się obecnie dowiedzieć, że Polacy wypędzili łącznie 9,7 mln ludzi! Oczywiście ? przede wszystkim Niemców. Stawia to nas jako, pod tym względem, najbardziej zbrodniczy naród w dziejach, gdyż według planszy z tej samej wystawy ? Związek Sowiecki przesiedlił łącznie 8,5 mln, a Niemcy ? tylko 6,6 mln! Jeśli nawet na konto Polaków zapisano ucieczkę przed nadciągającym w 1945 frontem, ewakuację nakazaną przez dowództwo Festung Breslau i deportacje organizowane przez NKWD ? trudno dojść do podobnej liczby. A przede wszystkim ? o przesiedleniach nie zdecydował przecież nikt z Polaków, lecz "Wielka Trójka" na konferencjach w Jałcie i Poczdamie. Wystawa pani Steinbach wspomina też i o polskich "wypędzonych". Zadbała o to autorka dotyczącego nas aspektu ekspozycji Helga Hirsch ? kreowana przez prasę lewicową na ekspertkę od spraw polskich. Zdaniem tej "specjalistki" hitlerowcy wypędzili Polaków w liczbie... 84 tys.! Jak mają się do tego, pochodzące z 1943 r., niemieckie artykuły prasowe z fotografiami Milionowego Polaka wywożonego z Generalnego Gubernatorstwa na roboty do Niemiec? Przecież do bezterminowej, niewolniczej pracy w Rzeszy pognano ponad dwa miliony, a półtora miliona wypędzono z samej Wielkopolski i Pomorza. Los warszawiaków, których miasto przemieniono w pustynię, syberyjska gehenna Polaków wywożonych do Kazachstanu, na Kamczatkę, na Syberię, uciekających przed rzeziami na Wołyniu, Podolu, Pokuciu ? dla Eriki Steinbach, Helgi Hirsch i innych tego rodzaju "ekspertów" ? nie istnieją. Błędy w podawanych liczbach są takiego rzędu, że nie wchodzi w grę jakakolwiek "szacunkowa pomyłka" i nie można mieć jakichkolwiek wątpliwości ? sposób coraz bardziej bezczelny nagłaśniane jest coraz bardziej skrajne historyczne fałszerstwo.
(?)
Grażyna Ślęzak