Nikt nie jest już w stanie zaprzeczyć, że Lech Wałęsa ogłosił zakończenie strajku po paru dniach protestu. Jeśli przeciw tej decyzji nie stanęłaby marginalizowana już wtedy grupa z Anną Walentynowicz ? mowy by nie było o żadnych wolnych związkach zawodowych i jakimkolwiek historycznym przełomie. Sierpień 1980 skończyłby się skonfliktowaniem tych zakładów i środowisk, które odważyły się wtedy na protest. Przerwanie strajku w Stoczni im. Lenina po obietnicy podwyżki i gwarancji bezpieczeństwa oznaczało przecież porzucenie dziesiątek zakładów, które przyłączyły się do Stoczni w imię solidarności, a po decyzji Wałęsy miały pełne prawo poczuć się zdradzone. Niewiele brakowało, by Sierpień zakończył się podniesieniem zarobków dla jednych i represjami dla innych. Jak długo trwałby po tym wielki narodowy kac i o ile lat przedłużyłoby to komunistyczne rządy w Polsce?
Z ?Gdyńskich Komunardów? dowiadujemy się też o faktycznej roli przybyłych z Warszawy doradców. Czy powstałby niezależny od komunistycznego reżimu związek zawodowy, gdyby ich wtedy posłuchano, a mniejsza byłaby zdolność do samodzielnego myślenia ludzi takich, jak Andrzej Kołodziej czy Andrzej Gwiazda? Dzięki tej wyjątkowej książce możemy sobie także uzmysłowić faktyczne intencje właścicieli Polski Ludowej na przełomie sierpnia i września 1980. Coraz więcej wskazuje na to, że zdecydowali się oni wtedy podpisać porozumienie w przekonaniu, że prężna agentura rozlokowana na szczytach rodzącego się niezależnego ruchu społecznego będzie w stanie nad nim całkowicie zapanować. Jak się okazało ? ruch ten okazał się jednak zbyt potężny, więc po kilkunastu miesiącach wysłano przeciw niemu czołgi. Do drugiego porozumienia, zawartego po kilku latach przy okrągłym stole, reżim doprowadził dopiero wtedy, gdy miał już całkowitą pewność, że absolutnie nic nie będzie w stanie wymknąć się spod bardzo dokładnej kontroli.
A. Kołodziej Gdyńscy Komunardzi, Gdynia 2010.