Co prawda, nie żyjemy dziś w ustroju totalitarnym z prawdziwego zdarzenia, jednak wspomniana praktyka nadal jest stosowana. Słowa, zamiast opisywać rzeczywistość, przedstawiają ją w krzywym zwierciadle. Dzięki postępowi technicznemu w sferze przekazywania informacji metody propagandy w systemie demokratycznym osiągnęły szczyty, o których dawni dyktatorzy mogli jedynie marzyć. Cała rozbudowana machina systematycznego oszustwa i manipulacji pracuje dzień i noc nad urabianiem przyklejonych do odbiorników obywateli, którzy wciąż tkwią w głębokim przeświadczeniu, że to oni tu rządzą, że oni są suwerenem całego tego cyrku. Skoro tak sądzą, to znaczy, że propaganda jest skuteczna.
Współczesne media ? główny oręż w tej bitwie o słowa, obrazy, świadomość i pamięć ? już u samych podstaw oparte są na wielkiej bladze. Panuje bowiem dość powszechne przekonanie, że media ? a więc pracownicy telewizji, radia, gazet, krótko mówić, dziennikarze ? mają jakąś ?misję?. Otóż należałoby wyraźnie powiedzieć, że działalność dziennikarza tyle ma wspólnego z jakąkolwiek misyjnością, ile ZSRR z walką o pokój. Nawet przy bardzo życzliwym potraktowaniu tej grupy widać, że dziennikarze są jedynie etatowymi pracownikami zatrudnianymi do wykonywania zadań zlecanych im przez ich przełożonych. Nie ma tu więc mowy o jakimś działaniu ?misyjnym?, jeśli rozumieć przez to bezinteresowne krzewienie prawdy. Dziennikarze ? tak samo, jak, powiedzmy, ochroniarze, hycle czy asenizatorzy, po prostu robią to, co każą im ci, którzy im płacą. W przeciwieństwie jednak do hycli czy asenizatorów, którzy likwidują nieczystości i zagrożenie, dziennikarzom bardzo często zleca się zadanie przeciwne: wyciąganie brudów, zamulanie, mącenie itp. Jest to wszakże praca, jak każda inna, a jako taka, zgodnie z przysłowiem, nie hańbi.
Ale jest też druga strona medalu. Oprócz tego, że dziennikarze bardzo chętnie chowają swoją brudną robotę za sloganem o zawodowej misji, nazywani są także czwartą władzą. Określenie to sugeruje, że media, obok władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, są realną siłą mającą wpływ na losy państwa. Otóż niewątpliwie są, jednak nie stoją obok trzech pozostałych władz, lecz raczej stanowią ich przedłużenie, a dokładnie, ekspozyturę tej części władzy wykonawczej, którą określa się jako służby specjalne. Nie powinno to w żadnym razie dziwić, albowiem wszyscy skuteczni politycy ? zarówno antydemokratyczni, jak i demokratyczni ? zdają sobie sprawę z prostej prawdy zgrabnie wyłożonej za czasów minionego systemu przez M.F. Rakowskiego: kto ma telewizję, ten ma władzę. Otóż to. A ściśle ? kto ma media, ten ma władzę. Nic dziwnego, że w czasach PRL wśród dziennikarzy odnotowano najwyższy wskaźnik współpracowników bezpieki, nie mówiąc już ojawnie zatrudnionych w mediach funkcjonariuszach, Od tego czasu zmienił się system, ale przecież nie zmieniły się metody kształtowania opinii publicznej. Trudno więc oczekiwać, że nowa, powstała po 1989 roku ?bezpieka? nie będzie chciała mieć licznych agentów wpływu właśnie w mediach, tłumacząc to choćby troską o losy demokratycznego państwa. Każdy bowiem wie, że antydemokratyczna propaganda i manipulacja jest zła, ale propaganda demokratyczna ? to całkiem co innego. Tak więc, szanowni państwo, zapraszamy do odbiorników.