Druga wojna światowa to dla wielu społeczeństw europejskich wydarzenie dziś zamierzchłe, dla licznych grup już nieważne, a dla młodszych pokoleń często nieistniejące. Podobno trzy czwarte Polaków nie wie, kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie. Ciekawe, czy po ostatnich uroczystościach na jego 60-lecie wzrośnie wiedza o wydarzeniach końca wojny, jej dalszych skutków i różnorodnych konsekwencji.
Druga wojna światowa stanowi jeden z największych przełomów w całych naszych dziejach. Choć historię Polski wypełnia mnóstwo dramatycznych wydarzeń - trudno w niej znaleźć podobnych kilka lat, które by aż tak bardzo zmieniły nasz kraj. Za podobną cezurę, stanowiącą jednak inny rodzaj przeobrażenia, może uchodzić chyba tylko gwałt rozbiorów.
1 września 1939 r. o godz. 445 wojska niemieckie zaatakowały Polskę z powietrza, lądu i wody. 17 września agresji od wschodu dokonał Związek Radziecki. Rozpoczęła się II wojna światowa, która pochłonęła około 50 milionów istnień ludzkich, w tym około sześciu milionów Polaków.
1 lipca 1942 roku o godzinie 9 rano, generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, wcześniej mianowany przez rząd gen. Władysława Sikorskiego ambasadorem RP na Kubie, w przeddzień swojego wyjazdu na placówkę wyszedł na taras swojego mieszkania na trzecim piętrze domu przy Riverside Drive 3 w Nowym Jorku, ukląkł na krawędzi i przechylił się do przodu roztrzaskując się po chwili na bruku ulicy.
1 września 1939 roku.
Tego dnia narodowo-socjalistyczne Niemcy zaatakowały Polskę. Państwo Polskie, mimo pewnego uszczuplenia terytorium, istniało nadal. Dwa dni później, 3 września, nasi sojusznicy (?) zakomunikowali władzom Państwa Polskiego o wypowiedzeniu Niemcom wojny na podstawie układów zawartych z tymże Państwem.
Widziałem kiedyś w Bułgarii kamień z inskrypcją informującą, że "w tym miejscu partyzanci podpalili stodołę". W Niemczech na każdym kroku trafiamy na pomniki i tablice z listami poległych żołnierzy. Nie upamiętniają one bojowników walczących o wartości wyższe od chęci panowania nad światem. A jednak są wszędzie - spiżowe, ukwiecone, pielęgnowane. Pamięć narodów o ofiarach dawnych pokoleń miewa imponujące rozmiary, bywa zdumiewająco wybiórcza i kreatywna.
Czy nasza, polska "wyrazistość" - "impulsywnych zapaleńców" i "niepoczytalnych romantyków" to istotnie powód do dumy narodowej? Czy jest może dowodem niedojrzałości cywilizacyjno-kulturowej? Czy rezygnacja z walki w obliczu zagłady elity narodu oznaczać może tylko wieczną hańbę? Czy dowodzi raczej przewidującego realizmu przywódców narodu? Niewątpliwie kolejna rocznica Września przywołuje takie pytania i refleksje.
Przemiany ustrojowe po roku 1989 zaowocowały m.in. nową optyką w kwestiach historii Polski, bez względu na idologiczno-polityczne tradycje ekip sprawujących władzę. Do zapotrzebowania odmiany wśród rządzących rychło i usłużnie dostosowali się publicyści, również bez względu na orientacje - czy to z lewa, czy z prawa, czy tzw. niezależni.
Z doświadczenia wiem, że najtrudniej koryguje się tzw. powszechne przekonanie dotyczące określonych wydarzeń, osób i instytucji z niedawno minionej przeszłości. Nie inaczej rzecz się ma z wywiadem wojskowym II Rzeczypospolitej, którego profesjonalizm i wysoki poziom etyczny podkreśla nie tylko literatura tematu (dla "przeciętnego zjadacza chleba" odgrywająca wszelako drugorzędną rolę), ale i... popularne seriale telewizyjne, że wymienię nie najgorsze "Pogranicze w ogniu", z młodziutkimi wtedy (absolutna końcówka PRL-u) Cezarym Pazurą i Olafem Lubaszenką w rolach głównych i - przynajmniej po części- "Na kłopoty Bednarski" (słaby serial, wodewilowy Stefan Friedmann i kapitalna piosenka, wykonywana przez Piotra Machalicę).
W wydanej w 1987 roku książce Oświęcim ? hitlerowski obóz masowej zagłady pracownik Państwowego Muzeum w Oświęcimiu dr Franciszek Piper zamieścił tekst, w którym podał, że w obozie Oświęcim-Brzezinka straciło życie 4 000 000 ludzi. W pięć lat później dr Piper wydał książkę Ilu ludzi zginęło w KL Auschwitz (Oświęcim 1992). Z jego wyliczeń wynikało, że w obozie straciło życie nie 4 mln, ale ok. 1,1 mln, w tym ok. 900 000 Żydów zamordowanych za pomocą cyjanowodoru. Z 4 milionów pozostało ok. 25%.
Wychodząca od 2001 roku |