Prawosławni Rosjanie często poszukiwali innych dróg do zbawienia: typowe dla Wschodu ?bogoiskatelstwo? i wynikający z niego mętny mistycyzm zrodziły wiele sekt, niekiedy tylko dziwacznych, jak niektórzy mołokanie czy hołdujacy ekstatycznemu tańcowi pryguni, aż po oczywiste dewiacje skopców czy bardziej współczesnego Białego Bractwa. Z drugiej strony warto jednak przypomnieć, że istniały wspólnoty zachowujące daleko wyższy poziom moralny i duchowy niż w przypadku zwyczajnych wyznawców prawosławia.
?Polacy? inni niż wszyscy
Droga do Wierchniego Ujmonu jest niełatwa, ale możliwa do pokonania mocnym samochodem o wysokim zawieszeniu. Pięćset kilometrów szlaku, licząc od Gornoałtajska, wymaga przebycia kilku dość wysokich przełęczy. Aż wreszcie, po przedostaniu się przez niebezpieczną Gromotuchę ? serpentynę nad głęboką przepaścią ? zjeżdża się do Doliny Ujmońskiej, najpiękniejszego z wysokogórskich stepów Ałtaju. Pejzaż miejscowy zupełnie nie przypomina typowego ałtajskiego krajobrazu. Wędrowcowi przystającemu pośród kołyszących się po mazowiecku łanów zboża czy też odpoczywającego w cieniu przebogato ukwieconego i pełnego ptasich treli zagajnika, trudno uwierzyć, że znajduje się u podnóża potężnego masywu Biełuchy, zakutej w wieczny pancerz lodów najwyższej góry Syberii.
Centrum administracyjnym Doliny Ujmońskiej i o wiele od niej rozleglejszego ajmaku jest siedmiotysięczna wieś Ust? Koksa. Po jej centrum leniwie przechadzają się krowy: to pospolity widok na Ałtaju. Położona w głuszy osada musi być samowystarczalna ? jest tu nawet tielemaster (technik naprawiający telewizory), którego pracownia mieści się w na pół wrośniętej w ziemię i przekrzywionej drewnianej chałupce. Jej właściciel zapewnia, że potrafi remontować nawet komputery najnowszej generacji.
Z Ust? Koksy, aby dostać się do Wierchniego Ujmonu, wioski ałtajskich starowierców, trzeba jeszcze pokonać Katuń, największą z ałtajskich rzek, po chybotliwym i zawieszonym na słowo honoru wąziutkim moście.
Starowiercy nazywani są także kirżakami (od rzeki Kirżacz w pobliżu Władimira nad Klaźmą; w jej okolicach kiedyś przejściowo zamieszkiwali), staroobrzędowcami lub raskolnikami. Oba ostatnie terminy opisują ten ruch religijny z perspektywy zreformowanej Cerkwi prawosławnej, a ta druga nazwa słusznie kojarzy się z nazwiskiem bohatera powieści Dostojewskiego, bo po rosyjsku raskoł oznacza odszczepieństwo. Chodzi o odłam prawosławia, który sprzeciwił się oficjalnemu Kościołowi z powodu nowinek wprowadzonych w połowie XVII wieku przez metropolitę Nikona. Reforma ta, polegająca na korekcie słownictwa tekstów liturgicznych w duchu greckiej tradycji, a także na wynikających z tego kilku drobnych innowacjach obrzędowych, wystarczyła, aby wzburzyć umysły tej części społeczeństwa rosyjskiego, która, przywiązana do tradycji cerkiewnej, widziała w niej diaboliczny zamach na świętą wiarę. Ponieważ zmiany zostały zaakceptowane przez cara, protestujący przeciwko nim ? a była to wcale niemała część duchowieństwa i wiernych ? znaleźli się na straconej pozycji. Okrutnie prześladowani w Rosji, starowiercy nierzadko manifestowali nieustępliwy fanatyzm: płonęli całymi parafiami w swoich cerkwiach, które niekiedy sami podpalali. Władze rosyjskie praktycznie nigdy nie zaprzestały prześladowań starowierców, nie licząc niewielkich przerw, z których najdłuższa obejmowała dwa dziesięciolecia za panowania ostatniego cara. Przed ostatnią wojną starowiercy w Polsce mieszkali pod Wilnem, w granicach obecnej Polski ich niewielkie zgromadzenia istnieją na Mazurach. Mieszkańcy Wierchniego Ujmonu do dziś przezywani są ?Polakami?. W XVIII wieku grupa staroobrzędowców, najpewniej protoplaści tych, którzy zawędrowali potem na Ałtaj, mieszkała na Polesiu. Ograniczony kontakt z naszym krajem, do którego przybyli w poszukiwaniu wolności i dla uniknięcia prześladowań, okazał się na tyle doniosły, że wyróżnił ich na zawsze wówczas, gdy musieli uciekać z zagarniętej w rozbiorach przez Rosję części Rzeczypospolitej na syberyjską prowincję.
(...)