Wraz z początkiem nowego roku tempo wydarzeń w świecie politycznym wyraźnie wzrosło. Jeszcze nie zdążyły wyschnąć pieczęcie na rosyjskim raporcie na temat katastrofy smoleńskiej, wskazującym na winę pilotów, a już wyszły na jaw zapisy rozmów ze smoleńskiej wieży, z których wynika, że jej załoga też nie jest bez winy. Rząd ze wszelkich sił stara się sprawiać wrażenie, jakby nagle zaczęło mu zależeć mu na ujawnieniu prawdy, ale przecież gdyby tak było, to od razu po katastrofie zaproponowałby prowadzenie śledztwa w oparciu o polsko-rosyjskie porozumienie, a nie o konwencję chicagowską. No chyba że te trzy kwartały bałaganu i niejasności były władzy do czegoś potrzebne. Tego wykluczyć nie można, choć prawdziwe przyczyny poznają, być może, dopiero nasi wnukowie z podręczników historii, o ile takie będzie się jeszcze wtedy pisać.