W niedzielne południe, takie samo jak wszystkie inne do tej pory, a jednak nie to samo, pani Maria wstała, ogarnęła się i nie wiedząc dlaczego, na niewielkiej kartce papieru napisała jedno proste zdanie. Po; czym wyszła przed obejście i przypięła karteluszek do drzwi. Kiedy to zrobiła, wróciła do izby, położyła się do łóżka i przespała dwa dni i dwie noce.
k
Stary nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Chodził po izbie, to siadał przy stole, to pod piecem, ale widać było, że całe to wycieranie kątów - jak mawiała Hawrylukowa - na niewiele się zda.
Zaczęło się niewinnie, od oglądania filmu: był czarno-biały i ponury, niemal jak nasz telewizor.
Podczas pamiętnego Kongresu Kultury Polskiej, dzień przed stanem wojennym, nasz czołowy specjalista od totalitaryzmów, Ryszard Kapuściński, zagadnięty przez dziennikarkę, obiecał ludowi polskiemu, że owszem, opisze rewolucję solidarnościową. Obiecał i słowa nie dotrzymał, choć minęło już z górą dwadzieścia lat.
Nosiciele kapitalizmu państwowego mają nade mną tę przewagę, że ich dzieło jest przerażające w swych rozmiarach i obezwładniające w skutkach. O ile stan przerażenia minie z czasem (bo ileż można się bać?), o tyle stan osamotnienia i obezwładnienia niekoniecznie.
Rzecz traktuje o kłopotach, jakie piętrzą przed chrześcijanami w Europie, i o Europejczykach, którzy coraz mniej rozpoznają się w chrześcijaństwie i poprzez nie. Sam czuję się Europejczykiem, a stawiając zawarte w tytule pytanie, siłą rzeczy muszę podważać to, co jeszcze niedawno było, i po części nadal jest, mi bliskie- kulturę europejską. Nie jest to proste ani przyjemne, jednak w obliczu debaty, która właśnie przetacza się przez Europę, o to, czy ma być ona chrześcijańska, czy nie, jej sprawcy nie pozostawiają wielkiego wyboru. Muszę określić własne "albo - albo".
Odrzucenie Ewangelii przez Europę ma nie mniej jak dwa powody. Po pierwsze, obumieranie wiary chrześcijańskiej, szczególnie w obszarze tradycji - o tym się mówi i to jest jasne.
W mitologii starosłowiańskiej dusiołek to taki duszek leśny, który dopada samotnego wędrowca, skacze mu na pierś i wysysa zeń resztki nadwątlonych wędrówką sił. Zwykle wybiera na ofiarę ludzi już osłabionych w wierze, że dotrą do wyznaczonego sobie celu. Dusiołek nie tyle zabija od razu, ile wraz z wysysanym tchnieniem pozbawia wędrowca nadziei.
Stada dusiołków hasają dziś po Europie, w tym i po ulicach Sztokholmu, a konkretnie w murach Akademii Sztokholmskiej i okolicach.
Wychodząca od 2001 roku |