Na końcu książeczki znajdziemy lustro i miejsce na opis siebie samego. To zasada znana już starożytnym âgnüthi seautünâ ? poznaj samego siebie; dopiero wtedy możliwe będzie każde inne poznanie, dopiero wtedy możliwe jest wyjście poza swoje własne granice i otwarcie na innych. Byłoby banałem napisać, że książeczka ta uczy nasze dzieci tolerancji (co za paskudne, niewdzięczne słowo!). Zdaje mi się, że poprzez to znajdujące się na końcu lustro ona przede wszystkim zaprasza nas do zmiany perspektywy, zachęca, by na początek zobaczyć obcość w sobie samym. Na kartach książki spotkamy ludzi różnych narodowości, noszących przeróżne stroje, bawiących się i odpoczywających na swój sposób. Na koniec zostaje jednak twarz. Obecność twarzy to właśnie sama możliwość porozumienia ? pisze Levinas. Jeśli zasada "Poznaj sam siebie" mogła stać się podstawowym zaleceniem całej zachodniej filozofii, to dlatego, że ostatecznie człowiek Zachodu odnajduje cały świat wewnątrz siebie. Tak jak dla Ulissesa, jego długa podróż jest dlań jedynie przypadłością drogi powrotnej. (...) Chodzi o to, by znaleźć w sobie upodobanie, by odczuwać siebie jako cudowne ognisko promieniowania, a nie o to, by promieniować ("Trudna wolność").
Współczesność zmusza do refleksji nad obcością i pojęciem różnicy. Wszelkiego rodzaju migracje dają okazję do częstych konfrontacji z odmiennością kulturową, religijną, a także fizyczną. Książka Różni, najróżniejsi pokazuje obcość, jako coś, co jest w nas samych. To już nie tylko "oni" zawsze są inni. Perspektywa ta przypomina postulaty tzw. surrealizmu etnograficznego, sprawiającego, że to, co bliskie, może znów zadziwić swą nieodkrytą dotychczas obcością, zaś to, co odległe, okazuje się w pewien sposób znane i bliskie. Tylko z tej perspektywy, perspektywy kwestionującej na początek oczywistość naszego świata, możliwe jest prawdziwe spotkanie z innym człowiekiem.
Emma Damon: "Różni, najróżniejsi", wyd. Muchomor, 2002