Sygnały zostały zatem wysłane i nasi zarządcy oraz ich mocodawcy z niecierpliwością oczekiwali na pierwsze odzewy ze strony tubylczych mafii, przez grzeczność zwanych partiami politycznymi, oraz ich medialnych sojuszników, których grzecznie nazwać niepodobna. Szybko stało się jasne, że oba pomysły gorąco popierają przedstawiciele wszystkich sejmowych mutacji liberalnej lewicy, którzy tradycyjnie już przebierają nogami, nie mogąc doczekać się, aż ten czy inny mocarny sąsiad weźmie ich na oficjalne utrzymanie. Ruch P****a oraz SLD, niczym niegdyś SD i ZSL, gremialnie opowiedziały się za naszą przewodnią Partią, co było zresztą do przewidzenia. Równie łatwo przewidzieć było, że przeciwko będzie prezes Kaczyński oraz wszystkie sto pięćdziesiąt secesyjnych odłamów PiS, które w sumie niczego innego już zrobić nie mogą, jak tylko licytować się w werbalnym patriotyzmie. Są wszakże jeszcze tacy, którzy pamiętają, jak w latach swej świetności partia ta wraz ze swym prezydentem gorąco reklamowała traktat lizboński i płynące zeń korzyści, wcześniej zaś tworzący ją dygnitarze, z prezesem włącznie, gorąco popierali włączenie Polski do UE jako receptę na przyszły sukces. A skoro tak, to albo byli na tyle nieroztropni, że nie przewidzieli oczywistych skutków tych decyzji ? a w takim wypadku traktowanie ich jako poważnych polityków byłoby bezzasadne ? albo zdążyli z jakichś powodów zmienić zdanie ? co również nie pozwala specjalnie im ufać. Jaką bowiem mamy gwarancję, że za chwilę znów im się nie zmieni wizja patriotyzmu? To samo zresztą dotyczy części pomstujących na polski rząd dziennikarzy, którzy dekadę temu przekonywali ? podobnie zresztą, jak niemal wszyscy politycy ? że dla naszego kraju nie ma innej drogi niż ścisła integracja z Unią Europejską. Okazało się, że faktycznie ? nie ma. Z tym że jest to droga wprost ku przepaści, nad którą właśnie się chyboczemy.