Tymczasem kłamstw, oszustw i manipulacji u nas pod dostatkiem. Zwłaszcza w polityce, ale nie tylko, bo również na jej obrzeżach. Przelewa się, można powiedzieć. Nie dalej jak przed dwoma miesiącami zderzyłem się z jedną z takich manipulacji najbardziej wkurzających, autorstwa nie byle kogo, bo cenionego w środowiskach lewicowych profesora Wojciecha Sadurskiego, prawnika, filozofa i politologa ? mianowicie ?Rzeczpospolita? opublikowała jego wynurzenia zatytułowane ?Krzyż w Sejmie to nie temat zastępczy?.
Wszelako zacząć wypada od konstatacji, iż żyją obok nas ludzie, którzy bardzo dużo wiedzą w sprawach, w jakich ochoczo wypowiadają się, zarazem sprawiając wrażenie, jakby nic z poruszanych przez siebie kwestii nie rozumieli. Wojciech Sadurski najlepszym przykładem. Chyba że ów rozumie, co należy, posuwając się do intelektualnej manipulacji wyłącznie na użytek głupszych od siebie. Jednakże z dwojga złego wolę posądzić pana profesora o nadmiar wiedzy i niedostatek rozumienia, niż o złą wolę.
Szczwana próba
Literalnie rozbierać wywodu Sadurskiego nie warto, bo pisany jest pod wyraźną, z góry przyjętą tezę: miejsce najważniejszego symbolu religijnego Polaków jest w kruchcie. Szczególnie zajmująca wydała mi się jednak szczwana próba rozkrojenia polskiej przestrzeni publicznej na dwie sfery, jakoby rozdzielne, mianowicie sferę stricte ?publiczną? oraz ?państwową?. Ta dekretacja ? zrozumiała, ponieważ bez niej cała argumentacja ?miszcza? Sadurskiego z miejsca bierze w łeb ? odsłania prawdziwe intencje autora znacznie lepiej niż pozostała treść, zręcznie ufryzowana na rzetelność i obiektywizm.
W innym miejscu Sadurski przyznaje: Powoływanie się na wzorce zagraniczne ma bardzo ograniczoną moc perswazyjną. Żaden wzorzec nie zastąpi naszego wyboru kolektywnego (...), by ledwie trzy zdania dalej przywołać postać Ronalda Dworkina i dalszą tyradę oprzeć o ów wzorzec, proponując praktyczne dyrektywy wynikłe z przekonań amerykańskiego filozofa prawa, jakoby religia jako taka nie powinna być oficjalnie preferowana przez państwo.
Czym co do samej zasady sfera państwowa różni się od publicznej oraz czemu krzyż w sferze publicznej, zwanej państwową, narusza państwową bezstronność, Sadurski nie wyjaśnia. Ale tego akurat nikt przytomny nie mógłby po nim oczekiwać.
Racja stanu
Ja natomiast powiadam: nie należy szukać szarości tam, gdzie światło wyraźnie oddzielone jest od ciemności. Albowiem jeśli rzeczywiście nie zamierzamy Kościołowi (szerzej: religii) odbierać prawa do obecności w przestrzeni publicznej, w takim razie Kościół (religia) ma także niezbywalne prawo do obecności w każdej z części tej przestrzeni. Zatem także w sferze państwowej.
Chyba że ktoś oczadział na tyle, by nie uważać przestrzeni państwowej za publiczną. Takiemu powiem: skoro państwo ustanawia zasady postępowania swoich obywateli w przestrzeni publicznej, zatem nie istnieje taka przestrzeń publiczna, która zarazem nie byłaby przestrzenią państwową.
(...)