Jest to bardzo ciekawa statystyka, bo nieźle ilustruje problemy, jakie mamy z pojęciem demokracji, czym jest ?pełna demokracja? i jakiego ustroju potrzebują obywatele, a jakiego prawdziwi eksperci? Tak się bowiem składa, że demokracja belgijska pobiła właśnie rekord świata w konkurencji, którą możemy określić jak ?czas stracony na poszukiwanie rządu? i nowy premier, Elio Di Rupo, objął swój urząd w 561 dni po wyborach parlamentarnych! Demokracja belgijska wyprzedziła tu znacznie demokrację iracką, do której należał poprzedni rekord 189 dni bez rządu (Irak zajmuje 112 miejsce w rankingu).
Rekord Belgów jest imponujący, ale nie jest aż tak niezwykły, jeśli się zważy, że nigdy tak jeszcze nie było, żeby jakiś rząd dało się utworzyć zaraz po wyborach parlamentarnych. Podobnie przedstawia się sprawa w jeszcze bardziej doskonałej demokracji, jaką jest Holandia, ale, de facto, praktycznie we wszystkich krajach europejskich i pozaeuropejskich, w których obowiązuje tzw. system wyborczy reprezentacji proporcjonalnej. Kraje te trapi ta sama choroba: wybory, nazywane proporcjonalnymi, wprowadzają do parlamentu wiele partii, z których żadna nie osiąga odpowiedniej większości, aby samej utworzyć rząd. Trwają więc tygodniami, miesiącami i latami przepychanki ?koalicyjne?, kto z kim i jak, zanim wreszcie uda się sklecić rząd, który, często gęsto, niebawem się rozpada i zawiązywane są kolejne koalicje. Za doskonały przykład może nam posłużyć urocza Grecja, w której właśnie odbyły się kolejne wybory parlamentarne. Kraj targany spektakularnym kryzysem, codziennie na czołówkach światowych wiadomości, a do parlamentu najstarszej demokracji świata, pomimo istnienia progu wyborczego, weszło siedem partii, z których największa zdobyła zaledwie 18,85% głosów wyborców. ?Proporcjonalność? greckiego systemu wyborczego jest bardzo ciekawa, ponieważ, wobec notorycznych trudności z wyłonieniem koalicji rządzącej, ordynacja wyborcza ?dorzuca? zwycięskiej partii jeszcze dodatkowo 50 mandatów. W ten sposób ND, zamiast 58 mandatów, jakie by wynikały z zastosowania proporcjonalności, ma w parlamencie 108 posłów. Ale i tego za mało, żeby utworzyć rząd, i muszą poszukiwać partnerów chętnych do zarządzania tym ekonomicznym i politycznym bankrutem, jakim już od dłuższego czasu jest Słoneczna Hellada. Warto bowiem pamiętać, że w kryzysie, w jakim od dłuższego czasu pogrążona jest Grecja, rządy upadały jeden po drugim i żaden nie był w stanie znaleźć lekarstwa na grecką chorobę. Widzimy więc, że i nowe wybory parlamentarne, w tym samym kluczu wyborczym, który się dumnie ? i bezzasadnie! ? nazywa ?proporcjonalnym?, rozwiązania nie przynoszą. Czy ci Grecy pogłupieli?
(?)