Dyplomowany inżynier z wieloletnim stażem w wojsku, na rok przed wyborami był jeszcze burmistrzem Brisbane. To właśnie jego popularność w czasie wielkiej powodzi sprzed dwóch lat wypchnęła go do polityki stanowej, bo sondaże dawały mu wyniki podobne do premier z Partii Pracy. Co ciekawe, pomimo oferty startu z bezpiecznego dla LNP okręgu, zdecydował wziąć byka za rogi, stając do walki we wrogim LNP okręgu wyborczym Ashgrove (a nie mógłby być premierem, nie będąc w parlamencie). Po druzgocącej dla Partii Pracy porażce (LNP 77 mandatów, Partia Pracy 8, 4 mandaty dla innych, ale żaden dla Partii Zielonych) stanął na czele rządu w skład którego weszło m.in. pięciu prawników, pięciu dziennikarzy, czterech przedstawicieli zawodów medycznych, jeden naukowiec od spraw ochrony środowiska i na koniec on sam, inżynier.
?Wszystkie stany muszą pójść za Queensland i zaprzestać skazywania za wycinkę drzew?
Pod takim tytułem ukazał się w mediach apel Simona Breheny, dyrektora Projektu ds. Rządów Prawa, w ramach Instytutu Spraw Publicznych w Melbourne, instytucji walczącej o wolność na wielu frontach. Chodzi wyłącznie o drzewa na terenie prywatnych posesji i terenach rolniczych. Autor podaje przypadek farmerki z Indigo Valley ze stanu Wiktoria, którą ukarano grzywną 600 $ i nakazano jej posadzić 800 drzew. Przestępstwo polegało na tym, że wynajęty fachowiec usunął cztery uschnięte drzewa na jej własnej farmie. IPA od ponad dwudziestu lat walczy z tą bezsensowną, ?zieloną? legislacją, a pierwszy krok w tej sprawie zrobił minister nowego rządu w stanie Queensland, Andrew Cripps.
W ocenie IPA, stara w Queenland, ale ciągle istniejąca w pozostałych stanach legislacja ogranicza prawo własności właścicieli ziemi do jej swobodnego dysponowania, jak i uszczupla potencjał ekonomiczny. Jest to zapis łamiący fundamentalne zasady rządów prawa, ponieważ daje on szeroką władzę biurokratom, których decyzje trudno podważyć prawnie, a samo prawo jest mało przejrzyste, przez co trudne do przestrzegania. Autor nie wspomina o niebezpieczeństwie w czasie pożarów, bo pod groźbą kary właściciele nie wycinają drzew mogących przyczynić się do strat materialnych czy nawet ich śmierci.
(?)