Niejaki Aristokles, filozof, znany szerzej pod ksywką Platon, mawiał, że nierozsądnie postępują ci, którzy wiedzę o rzeczywistości chcą budować w oparciu o to, co widoczne na pierwszy rzut oka. To, co widać, jest zaledwie bladym i zniekształconym odbiciem tego, co istotne i zasadnicze. Prawda ukryta jest pod powierzchnią pozorów, a pozory, jak wiadomo, mylą.
Niektórzy uważają, że początek nowego roku to dobra okazja ku temu, by coś zmienić. Co ciekawe, przeważająca większość uważa, że gdy się coś zmieni, to będzie lepiej, ewentualnie, iż aby było lepiej, trzeba coś zmienić. Niektórzy sądzą, że zmiany powinny przywrócić jakiś stan miniony - chodzi o to, aby znów było tak, jak kiedyś, np. przed wojną, za Franciszka Józefa albo jeszcze wcześniej, w czasach wspólnoty pierwotnej, kiedy panował powszechny komunizm, wszyscy się wszystkim dzielili i objadali kiełkami, a nie jakimś paskudztwem z barów szybkiej obsługi.
Wszyscy dziś wkoło mówią o dyskryminacji i równouprawnieniu, przy czym - na wszelki wypadek przypominam tym, którzy jeszcze nie wiedzą - pierwsze jest bardzo złe, a drugie bardzo dobre.
W filmie Alternatywy 4 Stanisław Bareja przedstawił genialną w swej prostocie ilustrację stosunków zachodzących między władzą a podległymi jej ludźmi. Władza uosabiana jest tam przez postać dozorcy bloku, czyli, mówiąc kolokwialnie ? ciecia.
Była kiedyś taka anegdota. Anglik mówi do Polaka: Nasz język jest bardzo trudny, zupełnie inaczej się pisze, a inaczej czyta. Na przykład pisze się William Shakespeare, a czyta Łyliam Szekspir. Na co Polak: Eee tam, nasz język jest jeszcze trudniejszy. Pisze się Aleksander Głowacki, a czyta: Bolesław Prus.
Z Andriejem Breżniewem, wnukiem Leonida Breżniewa, rozmawiają Damian Leszczyński i Radosław Mikorski
Włodzimierz Lenin orzekł kiedyś autorytarnie, że film jest najważniejszą ze sztuk. Jak się okazuje, twierdzenie to traktowane jest nadal bardzo serio, podobnie zresztą jak inne pomysły ojca rewolucji. Wynikają stąd różne konsekwencje. Jedną z nich jest, na przykład, wiara ludzi w to, że filmy odzwierciedlają rzeczywistość, a rzeczywistość jest taka, jak pokazują w filmach. Niektórzy sądzą, że o bitwie pod Grunwaldem wszystkiego można się dowiedzieć z filmu Krzyżacy, o wojnie wietnamskiej - z dzieł Olivera Stone'a, a o holokauście – z Listy Schindlera czy Shoah. Inni sądzą, że skoro w niektórych filmach pokazują świat zamieszkany przez wampiry, wilkołaki, zombie czy kosmitów, to tak właśnie jest. Jeśli spytać kogoś takiego o dowody, od razu sypnie setką tytułów, uważając, że to w zupełności wystarcza.
Podobno Stalin zapytał kiedyś "Ile dywizji ma papież?", a kiedy usłyszał, że nie ma żadnej, żachnął się i doszedł do wniosku, że papieżem nie warto się przejmować. Wypowiedź ta świadczy nie tylko o tym, że sowiecki despota nie docenił roli Watykanu w kształtowaniu polityki światowej, ale że w ogóle opacznie pojmował funkcję religii. Potraktował ją jako wersję marksistowsko-leninowskiej ideologii, jej przywódców uznał zaś za podobnych do szefów "kompartii", dla których jedynym przekonującym argumentem jest siła.
W trakcie stanu wojennego ukazywało się we Wrocławiu pisemko o wdzięcznej nazwie "Ślepowron pędzony pałą". Miało jak najbardziej nieoficjalny charakter i poświęcone było ciekawostkom z życia politycznego i towarzyskiego ówczesnej elity władzy, zwanej potocznie "juntą". Można było w nim przeczytać np. o tym, że wrocławskiego wojewodę Owczarka pogryzła suka albo że z kosmodromu Bajkonur wystrzelono w kosmos kosmonautę z bratniej Mongolii, ale omyłkowo wystrzelono go bez rakiety itp. Szata graficzna również była bez zarzutu, a logo pisma sprytnie połączone było z symbolami, które potrafiło odczytać wówczas każde dziecko: czarnymi okularami, czerwoną gwiazdą i milicyjną pałą.
50 lat temu
Podstawą teorii perspektyw jest twierdzenie Makarenki, że "istotnym bodźcem w życiu ludzkim jest radość dnia jutrzejszego". Wychowawca powinien umieć zorganizować taką radość i przetwarzać ją w coraz bardziej złożoną "od najprostszego, prymitywnego zadowolenia do coraz głębszego poczucia obowiązku" Podkreślenie wychowawczej siły radości przeciwstawia się tradycyjnym poglądom opartym na założeniach religijnych, że nie radość, lecz cierpienie uszlachetnia, że wysiłek, rezygnacja z osobistego szczęścia składają się na "poświęcenie" i stanowią najlepszą drogę do doskonalenia moralnego. Te założenia, służące do usprawiedliwienia wyzysku, rozbrojenia klasy robotniczej, sprzeczne są z istotą moralności socjalistycznej, okazują się też zupełnie błędne w oświetleniu nauki Pawłowa (...) Jedność interesów jednostki i zespołu, indywiduum i społeczeństwa, jaka wynika z układu stosunków społeczno-ekonomicznych w ustroju socjalistycznym, pozwoliła Makarence dostrzec prawidłowy związek między radością a wysiłkiem zarówno jednostki, jak i zespołu.
Romana Miller, Znaczenie perspektywy w wychowaniu zespołu uczniowskiego, "Życie Szkoły", czerwiec 1955.
Wychodząca od 2001 roku |