Nigdy, najdelikatniej mówiąc, nie ceniłem nauczycieli. Zbyt wielu spotkałem takich, którzy prezentowali poziom umysłowy poniżej miernego. Niemal wszyscy byli sympatykami postkomunistów. Kilka lat temu, przed wyborami prezydenckimi, kolega był na tyle niedyskretny, że w szkole, podczas lekcji, pytał nauczycieli, na kogo będą głosować. Prawie wszyscy zapowiedzieli oddanie głosu na Kwaśniewskiego. Wielu z nich za komuny realizowało, jako członkowie PZPR, zadania partii "na odcinku młodzieży". Było i tak, że otwarcie gardłowali za SLD, histeryzowali na wspomnienie politycznych konkurentów postkomunistów, a przed wyborami zapraszano do szkoły na pogadankę posłankę SLD, jednocześnie szefową okręgu ZNP, aby uświadomiła uczniom, co jest słuszne, a co nie. Nigdy na tych spotkaniach nie byłem, może i dobrze, bo zakończyłyby się skandalem, a mnie pewnie wywalono by ze szkoły.