Ernst Kretschmer, niemiecki teolog, filozof i lekarz psychiatra, prezes Powszechnego Towarzystwa Psychoterapii, tuż przed złożeniem dymisji powiedział: Zabawne rzeczy dzieją się z psychopatami. W normalnych czasach wydajemy o nich opinie. W czasach politycznie niespokojnych to oni nami rządzą.
Śmierć to upiorny sposób na życie. Chyba że bierzesz udział w świętej wojnie. Wówczas stajesz się narzędziem w ręku Allacha, samobójstwo otwiera ci bramy niebios, a ty wkraczasz do raju i witasz z hurysami, nie czekając na zmartwychwstanie i sąd ostateczny. Wcześniej musisz tylko cisnąć w otchłań niewiernych. Więc zabij tylu, ilu zdołasz. Najlepiej zabić ich wszystkich. Dżihad!
By należycie zdiagnozować sytuację Polski po dwóch miesiącach 2004 roku, trzeba jednocześnie mało i dużo. Mało, bo szeroko otwarte oczy to dość. A zarazem dużo, ponieważ niezbędna wydaje się przy tym szczypta zdrowego rozsądku, ten zaś w mentalności statystycznego Polaka występuje prawdopodobnie równie często, co sekwoje na pasach startowych Okęcia.
Co roku, w rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, przed domem Wojciecha Jaruzelskiego płoną znicze. Trzynastego grudnia na okiennym parapecie w moim mieszkaniu również ustawię świecę. Cóż bowiem nad ułomną pamięć i płomyk refleksji przeznaczyć możemy Ofiarom tamtych czasów? Bez wątpienia jesteśmy Im to winni, winni tym bardziej, gdy Polska nie zamierza należycie ukarać zbrodniarzy.
Święty Mikołaj rzeczywiście istnieje, to rzecz bezdyskusyjna. I nie ma znaczenia, czy ktoś w Niego wierzy, czy też nie - wiara w Świętego bywa przydatna, aczkolwiek niezbędna nie jest. Prezenty otrzymują bowiem również dzieci podchodzące do prawdziwości Świętego Mikołaja sceptycznie.
I tak oto, w sposób niemalże niezauważalny, doczekaliśmy szczęśliwie Nowego Roku. Rzecz warta nagłośnienia, jako że ów fakt należy poczytać za niezaprzeczalny sukces wiodącej Polskę ku dobrobytowi ekipy rządowej, jej zaplecza politycznego oraz osobiście premiera Belki – a o czym nie poinformowano Polaków jedynie przez notoryczny brak czasu u wyżej wymienionych. Ewentualnie przez ich roztargnienie. Albo wrodzoną skromność.
Mąż stanu z prawdziwego zdarzenia, polityk na miarę naszych marzeń i aspiracji, należy się Polakom jak psu buda. Tymczasem mimo podejmowanych aktualnie przez braci Kaczyńskich prób zmiany sytuacji, fundamentalnym problemem Polski w dalszym ciągu wydaje się brak gospodarza.
W polskim środowisku nauczycielskim przebiega aktualnie gorąca dyskusja, której sedno koncentruje się na próbach rozstrzygnięcia dylematu, czy dziecko XXI wieku powinno być wychowywane na obywatela świata, członka cywilizacji ludzkiej, czy w pierwszym rzędzie raczej na człowieka określonej kultury i konkretnego narodu.
Śledząc z niedowierzaniem przebieg wydarzeń po wypowiedzi Benedykta XVI traktującej o przemocy w islamie, pewnej dodatkowej, pogłębionej refleksji, nie potrafię sobie dziś odmówić.
Spór co do możliwych do zaakceptowania granic interwencji medycznych należy rozstrzygać przed podjęciem jakichkolwiek działań, a nie deliberować o efektach post factum. A w żadnym razie nie wolno podejmować ich bezkrytycznie, nie wziąwszy pod uwagę problematyki moralnej, którą ze sobą niosą. Zachodnia kultura zdaje się opierać dziś na założeniu, że nie ma prawdy absolutnej, a raczej, że istnieje wiele równoprawnych prawd. Że dla wartościowania nie ma stałych punktów odniesienia, że same wartości są relatywne, a każda argumentacja "za" czy "przeciw" może okazać się błędna. Że charyzma osób publicznych, potrafiących bronić skrystalizowanych poglądów, jest czymś nieistotnym i bezużytecznym, ponieważ ludzie, w pogoni za "postępem", nie szukają dziś autorytetów, lecz co najwyżej specjalistów.
Ale wszystko to kłamstwo. Akceptując podobne tezy, nieopatrznie pozbawiamy się drogowskazów. Jaki to dramat, wiedzą jedynie ci, którzy zbłądzili - i zdali sobie z tego sprawę. Pozostali nieświadomie zmierzają ku przepaści.
Wychodząca od 2001 roku |