Ruszył wreszcie proces Jaruzelskiego i jego kolegów z WRON za stan wojenny. Ruszył dzięki determinacji prokuratorów IPN. Lata całe sądownictwo III RP i elity polityczne nie potrafiły sobie z tym poradzić. Wstyd, że czekaliśmy na to wydarzenie prawie 20 lat! Nie ma znaczenia, czy zostaną skazani za kierowanie związkiem przestępczym, jak mafiosi z Wołomina czy Pruszkowa, bo jeżeli nie można inaczej (najlepiej brzmiałby wyrok Trybunału Stanu za zdradę Ojczyzny), to tak też jest dobrze. Al Capone zgnił w więzieniu nie za morderstwa konkurentów i policjantów, ale za niezapłacone podatki. W gruncie rzeczy: czy to nie była mafia? Skrytobójstwa, oszustwa, defraudacje, zacieranie śladów, a na koniec działalności mafijnej przejście do polityki i biznesu. Czyż nie tak funkcjonowała mafia w Ojcu chrzestnym?
Dziewięćdziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości obchodzimy w specyficznej sytuacji. Na świecie pogłębia się kryzys finansowy, który, wbrew irracjonalnym zapewnieniom rządu, zapewne wkrótce dotknie też nas. W kraju panuje polityczny pat: władza nie ma pomysłu na rządzenie, opozycja na zmianę władzy. Co gorsza, obie strony ostatecznie zgadzają się na to, aby Polska ratyfikowała traktat lizboński, ustanawiający nowe państwo pod nazwą Unia Europejska. Różnica polega jedynie na tym, że PO pragnie to zrobić od razu, PiS zaś chciałoby się wcześniej trochę podroczyć, dozując rejtanowskie gesty. Ratyfikacja traktatu niewątpliwie oznacza kres niepodległości Polski w znanej nam obecnie postaci i uczynienie z naszego kraju jednej z prowincji nowego europejskiego cesarstwa. Nic jednak nie wskazuje, aby ktoś się tym szczególnie przejmował, co pozwala domniemywać, że albo nasza klasa polityczna nie zdaje sobie sprawy ze znaczenia narodowej niepodległości, albo ? przeciwnie ? doskonale sobie zdaje z tego sprawę i dlatego właśnie ? ze względu na jakieś inne zagadkowe cele ? tak usilnie chce się jej pozbyć. W to pierwsze trudno uwierzyć.
Redaktorzy ?Opcji? poświęcili się i w celu zbadania, jak naprawdę wyglądają Chiny, poszli w ślady Marco Polo, udając się tam osobiście. Część efektów ich spotkań z Państwem Środka zamieszczamy w tym numerze. Odkrywamy Chiny zdecydowanie odmienne od naszych wyobrażeń i medialnego obrazu. Jednocześnie śmiało zmierzające ku nowoczesności i czerpiące ze świata zewnętrznego to, co przydatne, ale odrzucające to wszystko, co narzucone i niezgodne z tysiącami lat ich rozwoju. Komunizm zdaje się tam jedynie pustą atrapą, niemającą praktycznie wpływu na dynamikę kraju pretendującego obecnie do miana najważniejszego imperium świata. Przez dziesięciolecia karmieni byliśmy lękiem wobec żółtego zagrożenia, możemy jednak już teraz nieco spokojniej patrzeć w przyszłość. Historia tak jakoś zadziwiająco zakręciła, że obecnie zamiast przerażającego chińskiego smoka mamy do czynienia z zapracowanym biznesmenem, dumnym ze swojego kraju, ale nieskorym do międzynarodowych awantur, choćby dlatego, że psułoby to interesy. Centrum świata ? jeśli można tak użyć takiego określenia ? coraz bardziej przesuwa się ku Pekinowi.
Minął pierwszy rok rządów Tuska. Bez specjalnych sukcesów, bez spektakularnych porażek. Z punktu widzenia potrzeb Polski rok zmarnowany. Tak samo jak poprzednie lata rządów PiS-u. Zmienia się jednak sytuacja gospodarcza i świata, i Polski. Nie wykorzystaliśmy tłustych lat na zmiany, więc będziemy cierpieć. A to potrafimy najlepiej na świecie.
Leitmotivem niniejszego numeru jest Dalajlama. Pokazujemy tę żyjącą ikonę naszych czasów w świetle nieco innym od pozostałych mediów.
Rok 2008 przejdzie do historii jako dobry, a nawet bardzo dobry rok dla Polski, ponieważ zaczynający się rok 2009 będzie w porównaniu z nim bardzo ciężki dla polskiej gospodarki, a w konsekwencji ? dla zwykłego obywatela.
Wychodząca od 2001 roku |