Wybuch "wojny z terroryzmem" stał się dobrym pretekstem do zaciśnięcia pętli na wszystkich tych, którym marzyło się posiadanie niskoopodatkowanego konta w którymś z kilkunastu "rajów podatkowych" świata. Odtąd jakakolwiek próba uwolnienia się spod opresji urzędu podatkowego traktowana jest niemal jako akt terroryzmu. W związku z uzyskaniem dostępu do kont bankowych i inwestycyjnych poza granicami kraju, obywatele polscy przekonają się wkrótce, jak działa światowa policja podatkowa. Jednakże nie wszystko stracone. Nadal istnieje kilka dobrych, wciąż legalnych sposobów wywinięcia się jej. Oto garść z nich.
Koniec raju?
Wprawdzie liczba krajów, w których opodatkowanie odsetek bankowych czy innych zysków kapitałowych jest znacznie niższe niż w Europie czy w Stanach Zjednoczonych, jest wciąż duża, prawdziwych rajów podatkowych pozostało bardzo niewiele. Mówiąc o ?raju podatkowym?, mam na myśli nie tylko niższą stopę podatku, lecz także ? a może przede wszystkim ? utrzymywanie w nich zasady tajemnicy bankowej (czy inwestycyjnej).
Co z tego, że obywatel Holandii, Polski czy Stanów Zjednoczonych zapłaci na Bahamach niższy podatek od ulokowanych tam swoich zysków kapitałowych, skoro tamtejszy bank czy firma maklerska poinformują o tym jego macierzysty (holenderski, polski lub amerykański) urząd podatkowy! Nie dość, że będzie musiał zapłacić u siebie podatek, to na dodatek nałożą mu karę za ukrywanie dochodu do opodatkowania.
Na półkuli zachodniej tradycyjnymi rajami podatkowymi były do niedawna Karaiby ? banki na Kajmanach, na Bahamach czy (niektóre instytucje finansowe) na Bermudach i brytyjskich Wyspach Dziewiczych dobrze strzegły interesu swoich klientów. Po 11 września to się zmieniło. Pod wpływem nacisku ze strony FBI oraz Drug Enforcement Administration (policji ds. walki z narkotykami) ugięły się i informują urzędy podatkowe krajów stałego pobytu klientów.
Wyjściem z sytuacji jest osiedlenie się na Kajmanach, Bahamach czy na Bermudach, jednakże niesie to ze sobą coraz więcej uciążliwości natury biurokratycznej, a także wymaga posiadania znacznych zasobów gotówkowych. Wiąże się ponadto ? zwłaszcza dla inwestorów z Europy ? z coraz większym ryzykiem finansowym, gdyż instytucje finansowe tamtego rejonu operują niemal wyłącznie dolarem amerykańskim, walutą, która nie ma ostatnio najlepszych notowań.
Dla Europejczyka schronieniem przed fiskusem były do niedawna wyspy na Kanale La Manche: Man, Jersey oraz Guernsey. Niestety, nawet one poddały się dyktatowi potężnych i podpisały umowy (na razie tylko ze Stanami Zjednoczonymi) w sprawie wymiany informacji nt. inwestorów zagranicznych. Powód: rzekome śledzenie ruchu pieniędzy znajdujących się w posiadaniu organizacji wspierających międzynarodowy terroryzm oraz zajmujących się produkcją i przemytem narkotyków. W rzeczywistości jednak chodzi o to, by nikt nie poczuł się bardziej wolny od innych, a dokładniej, bardziej wolny, niż sobie tego życzą politycy.
Założenie konta bankowego czy inwestycyjnego ? w przypadku każdego cudzoziemca, nie tylko obywateli Stanów Zjednoczonych ? wymaga odtąd wypełnienia formularza skarbowego W-8BEN, który następnie przesyłany jest do amerykańskiego urzędu skarbowego (IRS). Teraz już bank na wyspie Man czy na Bahamach nie musi informować urzędu skarbowego w Holandii czy Polsce ? zrobi to za niego IRS, który ma umowę o wzajemnej wymianie świadczeń z wszystkimi ważniejszymi ?fiskusami? świata.
Furtka
Mark Twain powiedział kiedyś, że prawo podatkowe pisane jest przez ludzi bogatych, musi mieć więc ?wyjątki? dla nich przeznaczone.
Trudno powiedzieć, czy to niedopatrzenie czy działanie celowe, w każdym razie ustawodawca amerykański pozostawił kilka ?furtek?, przez które można legalnie przeprowadzić poza fiskusem przynajmniej część swoich dochodów.
Okazuje się, że obowiązek wypełniania formularza W-8BEN odnosi się wyłącznie do osób, które w swoim portfelu posiadają amerykańskie papiery wartościowe. Jeśli jednak ograniczą się do instrumentów ?nie-amerykańskich?, kopia formularza pozostaje na miejscu tak długo, jak długo posiadacz konta nie zleci bankowi zakupu akcji czy obligacji amerykańskich.
Podobnym przywilejem cieszą się niektóre (zawierające komponentę inwestycyjną) polisy na życie, będące właściwie jedynym instrumentem finansowym, który ? zwłaszcza w USA ? może być legalnie zwolniony od podatku. Wolna od obciążeń fiskalnych jest nie tylko kwota wypłaty pośmiertnej, lecz także (wciąż, bo IRS czyni na te pieniądze nieustanne zakusy) znaczna część kwot zakumulowanych na koncie inwestycyjnym towarzyszącym polisie.
(?)
Jan M. Fijor
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.