Pod znakiem tak prowadzonych prac upłynął również ubiegły tydzień. Rozpatrywaliśmy, na przykład, ustawę o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w ramach kontaktów europejskich. Jest to bez wątpienia ustawa rangi konstytucyjnej. Ustawa, która reguluje rolę organów władzy państwowej wobec organu nadrzędnego, jakim są władze Unii Europejskie. Na rozpatrzenie tej ustawy mieliśmy pięć dni. Przypomnę, że przygotowywanie Konstytucji RP zajęło więcej niż dwa lata
Warto może przypomnieć, bo często się o tym zapomina, że nasza integracja europejska opłacana jest suwerennością państwa polskiego. Akty normatywne, wydawane przez Radę Europejską złożoną z przedstawicieli rządów krajów członkowskich, są nadrzędne w stosunku do ustawodawstwa polskiego i obowiązują bezpośrednio. Zalecenia Komisji Europejskiej stanowią wzorzec dla polskiego parlamentu, do którego musi być dostosowane wewnętrzne ustawodawstwo polskie. W praktyce okazuje się, że 2/3 prawodawstwa jest stanowione nie przez parlament polski, tylko w Brukseli.
Nikomu nie zaprząta uwagi fakt, że Sejm i Senat, pełniący zgodnie z Konstytucją RP władzę ustawodawczą, abdykowały, a ich miejsce w procesach ustawodawczych Unii Europejskiej zajęła władza wykonawcza reprezentowana przez Rząd. Również Rząd rekomenduje bez zgody parlamentu kandydatów na urzędników Unii. O ile można by przymknąć oko na rekomendowanie np. komisarza, to rekomendacje Rządu do europejskich instytucji sądowniczych czy kontrolnych są już zupełnym nieporozumieniem i stanowią drastyczne naruszenie podstawowej zasady demokracji, jaką jest trójpodział władzy i równowaga władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej.