W piątek 19 września we Wrocławiu odbył się protest studentów przeciwko wysokim cenom stancji. Żacy w ramach sprzeciwu postanowili położyć się na moście Grunwaldzkim. Nie chcę być złośliwy, ale raczej powinni, wzorem bezdomnych, ulokować się pod mostem, żeby na wypadek deszczu nie padało im na głowy. Ale skoro był to tylko protest, to mniejsza z tym.
Nadal aktualne jest pytanie o to, co trzeba zrobić, aby zmienić sytuację w Polsce na lepsze. Znamy rozwiązania: są to w przybliżeniu postulaty Unii Polityki Realnej: koniec z etatyzmem, prawdziwa wolność gospodarcza, jak najwięcej wolności dla ludzi, a jak najmniej urzędników, nakazów, zakazów.
Tradycyjne sposoby prowadzenia wojny zostaną w przyszłości zastąpione środkami o czysto psychologicznym charakterze, dążącymi do zepsucia ludzkiego umysłu, upośledzenia intelektu oraz rozkładu życia moralnego i duchowego danego narodu nie za pomocą oręża zbrojnego, lecz pod wpływem woli innego narodu ? pisał J.F.C. Fuller, znawca historii wojskowości.
Podczas gdy prezydent zapewnia, że Polska nie będzie przeszkodą w przyjęciu traktatu lizbońskiego, premier tym razem nie chce jechać na szczyt UE, a poseł Palikot włóczy się z łbem świni, trwa budowa drugiej Irlandii: co dzień ustawione przetargi wygrywają „zaprzyjaźnione” firmy, kwitnie nepotyzm, pieniądze z budżetu wyłudzają zdrowi renciści, korporacje prawnicze dbają o swoje dochody, a dostać się do nich nadal można tylko dzięki poparciu rodziny, rządzący kombinują, by przy tzw. reformie służby zdrowia obłowiły się kliki, esbecy mają się jak pączki w maśle, a przedsiębiorcy, jak dawniej, zmagają się z idiotycznymi przepisami, wyciągającymi ręce po łapówki urzędnikami i wysokimi podatkami.
Richard Pipes to historyk i sowietolog amerykański, którego w Polsce nie trzeba przedstawiać. Jego prace mają fundamentalne znaczenie dla naszej wiedzy o komunizmie w Rosji bolszewickiej, a następnie w ZSRS. Można zaryzykować twierdzenie, że jak niewielu ludzi Zachodu rozumie on, czym był i jest komunizm. Pipes ocenia ten system jednoznacznie negatywnie, bez szukania na siłę, wbrew faktom, a zgodnie z poprawnością polityczną czy pod naciskiem lewicowej części tzw. inteligencji, jakichkolwiek pozytywów, tak popularnego w Polsce ?tak, ale??.
W bibliotece natknąłem się na książeczkę Umberto Eco Mój 1968. Po drugiej stronie muru. Dziełko to liczy zaledwie kilkadziesiąt stron, a na jego treść składają się dwa artykuły napisane w 1968 r. po pobycie autora w Czechosłowacji w dniach interwencji wojsk Układu Warszawskiego oraz w Warszawie po Marcu. Można założyć, że praca Eco jest ideologicznie słuszna: na jej kartach pojawiają się nazwiska Kołakowskiego i Geremka (choć dziwić powinien brak Michnika i Kuronia), a posłowie napisała osoba pracująca dla ?Wyborczej?. Sądzę więc, że dla ćwierćinteligenta może stać się lekturą, jeśli nie obowiązkową, to przynajmniej uzupełniającą. Skoro przebrnąłem przez tę książeczkę, to wypada podzielić się z Czytelnikiem paroma uwagami.
Wychodząca od 2001 roku |