Kiedy Francuzi a potem Holendrzy odrzucili projekt Traktatu Konstytucyjnego, część elit zareagowała mniej więcej tak, jak profesor Geremek na wieść o klęsce wyborczej Tadeusza Mazowieckiego: ludzie są tępi i nie dorośli do demokracji. Oczywiście nie wszyscy ludzie, lecz tylko ci, którzy głosują niezgodnie z mądrymi dyrektywami elit.
W mitologii greckiej pojawia się postać niejakiego Prokrustesa, osobnika o zdecydowanie egalitarnych poglądach. Ów Prokrustes, chcąc jak najszybciej zrealizować ideę powszechnej równości, wpadł na genialny w swej prostocie pomysł. Przygotował specjalne łóżko, a następnie proponował w nim nocleg zmęczonym podróżnym. Jeśli któryś z nich był krótszy niż łóżko, rozciągał go, jeśli dłuższy, obcinał to, co wystawało poza łoże.
Gorące lato mieliśmy w tym roku. Dosłownie i w przenośni. Zazwyczaj okres wakacyjny oznaczał zastój w świecie polityki, co zmuszało dziennikarzy do wymyślania rozmaitych, mniej lub bardziej prawdopodobnych historii, mających uatrakcyjnić rozleniwionym urlopowiczom ów czas, zwany potocznie sezonem ogórkowym. Od lat pewniakiem była informacja, że potwór z Loch Ness znów wylazł ze swojego jeziora. W tym roku jednak było inaczej, co nie oznacza, że nie mieliśmy do czynienia z wyłażącymi z różnych zakamarków dobrze znanymi potworami. Przeciwnie, potworów było zatrzęsienie.
W trakcie debaty poprzedzającej odwołanie rządu premiera Olszewskiego, Stefan Niesiołowski określił ów moment jako nie tylko symboliczny, ale faktyczny powrót do układu okrągłego stołu, w którego ramach działacze PZPR zgodzili się oddać opozycji część władzy w zamian za nietykalność polityczną i majątkową. Z perspektywy 13 lat słowa wypowiedziane przez Niesiołowskiego z trybuny sejmowej sprawiają wrażenie niezamierzonego smutnego proroctwa. Mimo pewnych sukcesów, jak wejście do NATO, czy - rzecz bardziej dyskusyjna - do UE, trudno oprzeć się przykremu wrażeniu, że czas, jaki minął od obalenia rządu Olszewskiego został w dużej mierze zmarnowany i dopiero dziś jesteśmy w stanie zrobić to, co należało zrobić wówczas: wyjść z systemu umownie zwanego postkomunizmem.
Na jednym z hucznych śląskich wesel spotkało się dwóch staruszków--weteranów. Zakąszając weselną wódkę golonką szybko znaleźli wspólny język, okazało się bowiem, że obaj w czasie wojny służyli w AK. Jednak w trakcie wspominania wojennych przygód zaczęły pojawiać się niepokojące rozbieżności. Podczas gdy pierwszy weteran skarżył się na wilgotne noce spędzone w lesie, drugi narzekał na gorące dni na pustyni. W końcu jeden z nich nie wytrzymał i pyta: "Gdzieś ty właściwie służył w czasie wojny?". "Jak to gdzie- odpowiada zapytany -w AK, w Armii Krajowej. A ty gdzie?". "Ja też w AK - mówi tamten - Afrika Korps".
W filmie Konopielka jest scena, w której wędrowny dziad, grany przez Franciszka Pieczkę, zachodzi do zagubionej pośród bagien wioski, aby przepowiedzieć jej mieszkańcom, że za sprawą postępu ogarniającego cały świat już wkrótce nic już nie będzie tak, jak dawniej, tylko na odwrót. Krowy będą się źrebiły -powiada- a konie cieliły. Chłop z chłopem spać będzie, a baba z babą. Wilki latać będą, a bociany pływać. Słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie. W innej scenie jeden z mieszkańców wioski, zaraz po tym, jak partyjny aparatczyk stwierdził, że jej mieszkańcy są zacofani, pyta: a to dobrze, czy źle? Słuszne pytanie.
Sporo ostatnio mieliśmy okazji do składania sobie i innym życzeń, do obdarowywania się tym bądź owym, zależnie od tego, czy ktoś preferował raczej to niż owo. Jak wiadomo, ludzie nie zawsze dostają to, czego akurat chcą i nie zawsze też życzą sobie tego, czego sobie życzyć powinni, co potwierdza zresztą starą prawdę głoszącą, że Pan Bóg spełnia życzenia wyłącznie tym, których akurat chce ukarać. W bajkach tkwi zresztą podobna nauka: strzeż się, żeby nie spełniło się to, czegoś sobie zażyczył, skończysz bowiem jak Midas łamiący sobie zęby na złotej golonce albo ów biedny murzynek, który złapawszy złotą rybkę wypowiedział trzy życzenia, z których dwa były przyzwoite, a jedno nie, i skończył jako muszla klozetowa. Ostrożność nie zawadzi.
O PATRIOTYCZNYCH TRADYCJACH LITERATURY RADZIECKIEJ
Nie sposób jest wszechstronnie scharakteryzować całe bogactwo oblicza człowieka radzieckiego, które ujawniło się w latach wojny i odtworzone zostało w dziełach pisarzy najrozmaitszych pokoleń. Ale właśnie on, twórca socjalizmu, któremu ciężkie okoliczności dziejowe kazały chwycić za broń, właśnie jego sposób myślenia, jego świat wewnętrzny określił zasadniczą tendencję dzieł literatury radzieckiej opowiadających o wojnie, pokazujących i alarmujących wysokie wartości etyczne swoich bohaterów, ich humanizm i piękno ich ducha.
Metoda realizmu socjalistycznego pomogła pisarzom odtworzyć prawdę życia, pokazać z całym bogactwem środków wyrazowych walk narodów ZSRR, pomogła afirmować optymizm dziejowy, właściwy sposobowi myślenia ludzi radzieckich, odsłonić wielką życiodajną siłę patriotyzmu radzieckiego.
Bohaterski patos, cechujący nasze utwory o tematyce wojennej, wrogi jest kultowi "silnej" jednostki żołnierza-najemnika, tak charakterystycznemu dla literatury, która odzwierciedliła obyczaje i typy armii imperialistycznych.
Bohater książek pisarzy radzieckich to obrońca Ojczyzny, świadomy bojownik o nowe społeczeństwo, o interesy narodów radzieckich, które łączy socjalistyczne braterstwo. Żołnierz radziecki istotnie ma o co walczyć, ma czego bronić. Odpowiada on nie tylko za swą rodzinę dzieci, dom, lecz za całą Ojczyznę, której gospodarzem zawsze się czuje. Duszę narodu wiernie oddała nasza poezja z lat wojennych, która opiewała piękno ducha nowego żołnierza, żołnierza socjalizmu. Wasyl Tiorkin Twardowskiego to postać typowa, uogólniająca. Widzimy w nim serdeczność i humanizm, łagodny uśmiech i święty zapał, i wielką cierpliwość człowieka, który gotów jest walczyć z samozaparciem do zwycięstwa ? "w imię życia na ziemi".
A. Tarasienkow
"Literatura Radziecka", nr 9, 1955
Wychodząca od 2001 roku |